Lando Norris udzielił bardzo ciekawej wypowiedzi na koniec sezonu F1 2024. Wynika z niej, z czego jest zadowolony, a co będzie musiał koniecznie poprawić przed startem nowego cyklu mistrzostw świata. Duża część jego uwagi dotyczyła oczywiście postaci Maxa Verstappena i walki z nim.
Choć reprezentant McLarena finalnie nie sięgnął w tym roku po indywidualny tytuł, to mimo wszystko jest bardzo zadowolony z przebiegu zmagań. Jak sam zaznacza, miniona już kampania pozwoliła mu bardziej uwierzyć w siebie i swoje możliwości, wliczając w to także dołączenie do walki o mistrzowską koronę.
- Jedyną rzeczą, której nauczyłem się w tym roku, jest to, aby bardziej wierzyć w siebie - przyznał Norris. - Z pewnością chciałbym częściej wychodzić zwycięsko z pojedynków na torze i mam tu na myśli zwłaszcza moje potyczki z Maxem. Choć takie pojedyncze porażki bolą, to mimo wszystko cieszę się, że w następny sezon będę mógł wejść ze świadomością tego, iż mogę walczyć o najwyższe cele.
- Znam siebie i wiem lepiej niż ktokolwiek inny, co muszę poprawić, gdzie nie jestem wystarczająco silny oraz w jakich elementach jestem wystarczająco mocny. Zawsze jestem otwarty na krytykę i tego typu rzeczy. Ale to ja wiem lepiej, co muszę zrobić. Nie mówię tego w sposób arogancki czy samolubny. Po prostu wiem, że muszę poprawić się w wielu obszarach i pewnych rzeczach.
Norris wrócił myślami do obszaru, który sprawiał mu spory kłopot w sezonie 2023, a szczególnie pod koniec, gdy McLaren zrobił się potwornie szybki.
- Patrząc na przykład na moje występy kwalifikacyjne, były one prawie dwa razy lepsze niż w zeszłym roku. Zdecydowanie podniosłem swój poziom na tej płaszczyźnie w tym sezonie. Pamiętam, że 12 miesięcy temu w Abu Zabi zepsułem moje ostatnie okrążenie w czasówce, które powinno dać mi drugie miejsce. Niestety zaliczyłem duży poślizg w sekwencji zakrętów 12-13. Byłem wtedy dość zirytowany i to było coś, o czym wszyscy wtedy mówili.
- W tym roku nie miałem już takich przygód. Za każdym razem odpowiednio składałem swoje okrążenia kwalifikacyjne. Uważam więc, że poprawiłem się znacząco w tej sferze.
Brytyjczyk mimo sporych pozytywów jest świadomy tego, że zbyt wiele razy nie wykorzystał nadążających się okazji, aby odebrać punkty swojemu głównemu rywalowi, Maxowi Verstappenowi.
- Oczywiście popełniłem również kilka błędów. W tym roku były chyba ze trzy starty, podczas których straciłem jedną lub dwie pozycję. Przeważnie były to jednak miejsca stracone tylko na rzecz Maxa. Chociaż bywało też tak, jak na Węgrzech, gdzie wyprzedził mnie Oscar Piastri.
- Kiedy myślę o tych gorszych momentach, to nadal uważam, że żaden z nich nie wywołał takiego poczucia, które mówiłoby, że nie mam w sobie tego, czego potrzeba do walki. Gorsze myśli miałem tylko wtedy, gdy byłem zaangażowany w bezpośrednią walkę z Maxem. Stawianie czoła Verstappenowi zawsze jest trudne. Żaden z kierowców nie przeżywa dobrego czasu, gdy musi z nim rywalizować.
Norris podkreślił także, że mimo kilku incydentów z reprezentantem Red Bulla to właśnie ostatnie zajście z Grand Prix Meksyku miało największy wpływ na to, jak ludzie postrzegają jazdę czterokrotnego mistrza świata.
- Uważam, że Meksyk był punktem zwrotnym, kiedy okazało się, że nie wszystko, co robi Max, jest idealne. Jeżeli wrócimy do sytuacji z Austin i zakrętu numer 12, to prawie wszyscy kierowcy i osoby spoza tego grona są zgodne z tym, że nie powinienem otrzymać wtedy kary. Wniosek jest taki, że albo obaj powinniśmy zostać ukarani, albo żaden z nas.
- Na zewnątrz nie widać momentów, w których rozbilibyśmy się, gdybym zrobił pewne rzeczy inaczej. Kibice nie mają pojęcia, jak to jest zaakceptować przegranie tego typu starć. Tak już niestety bywa. W całej tej walce z Maxem trudne było to, w jakim miejscu znajdowaliśmy się w pierwszych sześciu czy siedmiu wyścigach w tym roku. Straciliśmy wtedy zbyt wiele punktów, a ja byłem w takim położeniu, w którym nie mogłem zyskiwać tyle, ile potrzebowałem i chciałem.
- Nie traktuję tego jako wymówki. Mówię tylko, że nie miałem tego, co potrzeba, aby walczyć z Maxem w tym sezonie. Aczkolwiek dało mi to poczucie, że jeśli poprawię się trochę tutaj, a trochę tam, to po raz pierwszy zyskam pewność, że mam to, czego potrzebuję w tym pojedynku. Czułem postęp już w ostatnich trzech, czterech czy pięciu wyścigach. Mam odczucia, że pokazałem tam znaczący postęp.
- Ogólnie rzecz biorąc, mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy mieć jasność co do walki o mistrzostwo od początku. Nigdy o tym nie myśleliśmy. Nie mieliśmy takiego poczucia zarówno z perspektywy zespołu oraz mojej osoby jako kierowcy.
- Mamy więc nadzieję, że następny rok będzie tym rokiem. Oczywiście mamy dużo pracy do wykonania. Ferrari na pewno będzie naciskać. Wybiegam jednak mocno w przyszłość. Na razie skupiam się na świętowaniu z moim zespołem, ponieważ mamy się z czego cieszyć.