Lando Norris był sfrustrowany po karze za zajście z Perezem, która kosztowała go drugie miejsce. Przyznane za ten incydent punkty karne niebezpiecznie przybliżyły kierowcę McLarena do ominięcia jednego z wyścigów, ale tylko na chwilę.

Austriacki weekend na torze Red Bull Ring rozpoczął się dla młodego Brytyjczyka rewelacyjnie – drugie miejsce w kwalifikacjach uzyskane po raz pierwszy w karierze nie tylko dawało szansę na kolejne w tym sezonie podium, ale też na wkroczenie do ekskluzywnego grona zwycięzców wyścigu Formuły 1.

Po pierwszych metrach wszystko wyglądało obiecująco, ponieważ obronił drugą pozycję przed Sergio Perezem i próbował zagrozić Maxowi Verstappenowi.

Jednak szalony zakręt czwarty na pierwszym okrążeniu po wznowieniu rywalizacji po safety carze postanowił dostarczyć nam trochę emocji przy okazji ataku Checo na pomarańczowy bolid od zewnętrznej, który zakończył się dla Meksykanina wycieczką po żwirze.

Za to zdarzenie kierowca z numerem 4 został ukarany pięcioma sekundami kary, przypisanymi na 20. okrążeniu, na którym lider zespołu McLarena został także pozbawiony drugiej lokaty na rzecz Lewisa Hamiltona.

Sędziowie stwierdzili, że Norris „nie zostawił [Perezowi] wystarczająco miejsca i [Perez] został wypchnięty z toru”. Z tą oceną nie zgodził się winny, krytykując samego Sergio za „głupi” manewr.

- To jego ryzyko, żeby jechać po zewnętrznej. Wie przecież, że tam jest żwir. Gdy oglądasz wszystkie serie juniorskie, to widzisz, że każdy, kto próbuje wyprzedzać od zewnętrznej i nie złoży się odpowiednio, kończy w żwirze. Nawet go nie przycisnąłem. Jeśli chcesz tak pojechać, to musisz liczyć się z tym, że ci się nie uda.

LN4 stwierdził też, że ta sytuacja odebrała mu drugi stopień podium, co patrząc na różnicę pomiędzy goniącym Lando i uciekającym mu Bottasem oraz na świetne tempo bolidów z Woking, jest wielce prawdopodobne.

- To kosztowało nas P2. Hamilton miał problem, ale mieliśmy tempo, by być przed Bottasem, szczególnie na drugim stincie. Powinniśmy być drudzy, nie znowu trzeci - wymagam od siebie nieco więcej. To było pierwsze okrążenie, wszyscy się ścigali, a on spróbował czegoś, co nie mogło zadziałać. To jego błąd.

Zawodnik z Bristol zauważył, że „w ten weekend samochód prowadził się zdecydowanie lepiej niż tydzień temu”, ale zaznaczył też, iż w osiągnięciu dobrego wyniku, oprócz dobrych obu stintów, pomogły ewidentne problemy Czarnych Strzał na austriackiej ziemi.

- Przez cały wyścig byliśmy szybsi, niż przewidywaliśmy. Oczywiście Red Bull i Max byli poza zasięgiem, ale Mercedes miał z jakiegoś powodu problemy w ten weekend. Zbliżyliśmy się do nich. Oni zrobili krok do tyłu, a my krok do przodu. Dużo bardziej też naciskałem w pierwszym stincie. Wiedziałem, że jeśli będę jechał z nimi [Mercedesami], to wytworzę przewagę nad tymi za mną.

- Mieliśmy dobre tempo i mogłem za nim [Bottasem] nadążyć, nawet w brudnym powietrzu, ale nie byłem w stanie zbliżyć się wystarczająco, żeby mieć DRS. Kiedy tylko zbliżyłem się na około sekundę, zacząłem mieć problemy z przyczepnością.

- To dobrze wiedzieć, że możemy być w takim miejscu stawki i walczyć z nimi. To był pierwszy wyścig od lat, w którym naprawdę ścigaliśmy się z Mercedesami i Red Bullami. Mam nadzieję, że utrzymamy to – zakończył Brytyjczyk.

Przez ostatnie 12 miesięcy główny streamer Formuły 1 uzbierał już 10 punktów karnych w okresie 12 miesięcy, licząc już z dzisiejszymi dodatkowymi 2. Do wykluczenia z jednego wyścigu brakuje więc niewiele.

Na korzyść Lando działa jednak fakt, że jeszcze zanim rywalizacja przeniesie się na Silverstone, to 2 punkty karne - uzyskane podczas zeszłorocznego Grand Prix Styrii - przedawnią się i znów od totalnej katastrofy Norrisa będą dzieliły cztery punkty. Kolejne zostaną wymazane dopiero w połowie listopada.

Nie zmienia to jednak faktu, że 21-latek musi wystrzegać się teraz jakichkolwiek przewinień, aby na obrazie tego fantastycznego sezonu w jego wykonaniu nie pojawiło się haniebne wręcz pęknięcie w postaci dyskwalifikacji z powodu przekroczenia limitu punktów karnych.