McLaren jest uznawany za najbardziej uniwersalny bolid F1 sezonu 2024, ale w sobotę w Las Vegas ani Lando Norris, ani Oscar Piastri nie błyszczeli i nie powalczyli o nic szczególnego. Brytyjczyk wyjawił, co jest tego przyczyną.
Stajnia z Woking nie była faworytem rundy w Nevadzie, gdyż taką rolę przed weekendem przypisywano Ferrari, ale pozycje 6-8 i siedem dziesiątych sekundy straty do zwycięzcy to wynik, który wygląda wyjątkowo kiepsko.
Na domiar złego pomiędzy McLareny wskoczył Yuki Tsunoda, a przede wszystkim z formą wystrzeliło Alpine Pierre'a Gasly'ego. To właśnie od tego wątku, od zostania pokonanym przez samochód z wyraźnie słabszą jednostką napędową, rozpoczęły się rozmowy z Norrisem.
- No wiem, niesamowite, szczególnie patrząc na to, że dysponujemy zdecydowanie najszybszym bolidem. Dziwne, co? - odpowiedział z przekąsem Lando. - Może to przez wodę w oponach albo inne rzeczy? Ludzie mieli rację w tych wszystkich tematach.
- Nie no, po prostu bardzo niska przyczepność nie pasuje do naszego auta. Musimy jechać idealnie na limicie, jeśli chcemy być szybcy. Zazwyczaj potrzeba sporo, aby wydobyć wszystko z naszego bolidu. Gdy się udaje, to jesteśmy mocni, ale tu przychodzi to bardzo trudno. Na każdym okrążeniu jest jakiś inny problem. To zbyt wielkie wyzwanie i te dwa dni takie były.
Lando na papierze zaliczył niezły piątek, co nie zapowiadało bycia dopiero na P6. W końcu dwie pierwsze sesje ukończył odpowiednio na P3 i P2, a w sobotnim treningu McLareny zajęły miejsca 2-4. Jego zdaniem nie można się tym jednak sugerować.
- Od wczoraj nic się nie zmieniło, tylko inni podkręcili silniki i zalali mniej paliwa. Choć może nie było to nasze najlepsze Q3. Sam popełniłem kilka małych błędów, ale trudno ich tu unikać. Niełatwo o czyste kółko, skoro próbuję jechać szybciej i jednocześnie staram się nie pomylić. A przecież tutaj błąd może łatwo kosztować jedną czy dwie dziesiąte.
- W Q3 spróbowałem naciskać w trakcie okrążenia przygotowawczego i... nic magicznego się nie stało. Nie wiem. Może to nie była dobra decyzja, ale nie przez to mamy problemy. Chodzi o balans i to, w jaki sposób trzeba prowadzić nasz bolid. To staje się zbyt trudne. I tu leży ten problem, a nie w za zimnych czy zbyt ciepłych oponach. Albo w tej wodzie! Nasz samochód nie pasuje do takich warunków.