Tajlandia stała się obecnie najpoważniejszą opcją w kontekście dołączenia do kalendarza F1 w najbliższych latach. Delegacja z tego kraju odwiedziła zeszłotygodniowe GP Australii w Melbourne, a we wtorek do Bangkoku udał się Stefano Domenicali, szef serii.
Najwyższa kategoria wyścigowa na świecie cieszy się w ostatnim czasie sporym zainteresowaniem ze strony nowych promotorów, którzy chcieliby sprowadzić do swojego kraju zawody rangi mistrzostw świata.
W tym gronie głośno było ostatnio zwłaszcza o Rwandzie, aczkolwiek wydaje się, że w ostatnim czasie temat tego projektu po prostu upadł lub został tymczasowo wstrzymany z uwagi na konflikt zbrojny w tej części świata. Co jakiś czas wspomina się także o innym afrykańskim kierunku, o RPA i torze Kyalami, jednakże ostatnio nie informowano, aby sprawy przyspieszyły.
Sporo mówiło się za to o dodatkowych azjatyckich rundach, m.in. powrocie do Korei - ale nie do Yeongam, lecz ulice Seulu - czy wizycie w Tajlandii. To właśnie ten projekt wydaje się być obecnie najbliższy zawarcia nowego porozumienia.
Pierwsze poważniejsze spekulacje w tym temacie pojawiły się podczas zeszłorocznej wizyty na Imoli. Obecna była tam ówczesna premier tego kraju, Srettha Thavisin, która odbyła rozmowy ze Stefano Domenicalim. Choć stało się to 10 miesięcy temu, to temat takiego Grand Prix wciąż jest żywy, a promotorzy w zeszłym roku odwiedzili też GP Singapuru.
W Melbourne, podczas otwarcia nowego sezonu F1, reprezentanci Tajlandii znów pojawili się na wyścigu. Ponownie, tak jak na Marina Bay, chcieli przyglądać się organizacji ulicznego wydarzenia o tak dużej skali.
Albert Park jest tu istotny, bowiem jak donosi serwis Racer, Tajlandia miałaby zorganizować zawody o charakterze ulicznym, podobne do tych, które oglądamy od wielu lat w Australii. Tor w dystrykcie Bangkoku, Chatuchak, miałby być częściowo miejski, ale mieć też kilka stałych sekcji.
Teraz z kolei do Bangkoku, udał się sam Domenicali. We wtorkowy poranek niedawno mianowana premier, Paetongtarn Shinawatra, spotkała się z dyrektorem generalnym F1 w celu przedstawienia szczegółowych planów potencjalnej imprezy.
- Jestem zachwycony spotkaniem z Paetongtarn Shinawatrą, premier Tajlandii i jej zespołem - powiedział Domenicali. - Celem spotkania było omówienie imponującego planu zorganizowania wyścigu w Bangkoku. Nie mogę się doczekać, aby kontynuować nasze dyskusje w nadchodzących tygodniach i miesiącach.
Na korzyść Tajlandii działa na pewno fakt, że F1 wprowadziła do swojego harmonogramu system rotacyjny. Umożliwia on rozszerzenie liczby organizatorów, nawet jeśli nie wszyscy będą gościć serię co roku.
Rotacja w pierwszym etapie dotknęła Belgii, której zabraknie w kalendarzu w 2028 roku. Wkrótce podobny los może spotkać Imolę oraz Barcelonę. Tym samym w oficjalnym i mocno napiętym terminarzu serii pojawi się kilka wolnych miejsc dla nowych torów. Możliwe, że miejsce dla kogoś nowego - np. Bangkoku - co sezon będzie zwalniał ktoś inny.
Choć sprawa wydaje się mieć dość zaawansowany charakter, to serwis Racer - powołując się na bliskie źródła - uważa, że możliwość zawarcia porozumienia wynosi obecnie 50%.