Christian Horner i Max Verstappen skomentowali pierwszy wyścig sezonu w wykonaniu Czerwonych Byków, który zakończył się dla obu ich bolidów awariami.
W tym sezonie Red Bull miał zdecydowanie odskoczyć rywalom. Sporo czynników zapowiadało, że może nawet dojść do swego rodzaju dominacji z ich strony. Nie potwierdziło tego jednak Grand Prix Bahrajnu, które nie zostało chociażby ukończone przez żadnego z kierowców stajni z Milton Keynes.
Problemy przez cały dystans wyścigu nękały Maxa Verstappena. Uciążliwe w zarządzaniu były opony, a później pojawiły się także kłopoty z kierownicą w RB18 Holendra.
Sergio Perez przez usterkę został dotknięty dopiero na ostatnim okrążeniu, ale nie zmieniło to faktu, że niezłe - choć gorsze od Ferrari - czasy aut austriackiego teamu, o których po zakończeniu rywalizacji mówił Christian Horner, nie zdały się ostatecznie na zbyt wiele.
- Mieliśmy przyzwoite tempo do tamtego momentu. Ferrari było po prostu od nas trochę szybsze. Demonstrowali to już zimą, byli wówczas szybcy i potwierdzili to dzisiaj - tłumaczył dla Sky.
- Max dwa razy wyprzedzał w pierwszym zakręcie i za każdym razem tracił pozycję w T4. Brutalna była też utrata Sergio na ostatnim okrążeniu. Utrzymał on Lewisa za sobą w pierwszym zakręcie, a potem zdarzyła się awaria i nie mógł już nic więcej zrobić.
Brytyjczyk odniósł się również do kwestii poruszonej na radiu przez samego Maxa, który z pretensjami ogłaszał swojemu inżynierowi wyścigowemu, że mógłby więcej wyciągnąć z okrążeń wyjazdowych, gdyby tylko mógł na nich naciskać bez ograniczeń, ale jego przełożony zaprzeczył, jakoby miałoby to odwrócić ewentualny wynik wyścigu.
- Zawsze jest jakiś margines do poprawy. On czuł, że mógł zrobić więcej. To w połączeniu z szybszymi od Ferrari pit stopami sprawiało, że byliśmy blisko. Jednak nawet gdyby [Max] wyprzedziłby [Leclerca], to przez ich świetne tempo i obecnie łatwiejsze wyprzedzanie nie zdołalibyśmy tego utrzymać.
Szef Red Bulla zaprzeczył również tezom, że odpowiedzialne za awarie było MGU-K, tak jak miało to miejsce u Pierre'a Gasly'ego, którego AT03 zaatakował ogień. Z kolei Helmut Marko po wyścigu powiedział, że przyczyną była niewystarczająca ilość paliwa dostarczanego do obu silników.
Telewizja Sky podała natomiast, iż problemy z pompą, która obecnie jest standardową częścią, pojawiły się też w innych ekipach i dotyczyły właśnie końcówki życiodajnego dla silników płynu. Było to nawiązanie do sobotniego pozwolenia FIA na dodatkowe inspekcje... pomp. Przed wyścigiem o kłopotach z tym komponentem raportował też AMuS, sugerując pęknięcia i trudności w pokonywaniu pełnego dystansu wyścigu.
- Problemy Pereza nie były związane z MGU-K, co jest zakładaną przyczyną awarii w tamtym samochodzie, więc nie miało ono związku z awariami Checo i Maxa. Poradzimy sobie z tym szybko. To było straszne, stracić to podium i 30 punktów, ale mamy dobry samochód. Na tym musimy się skupić. Musimy też zlokalizować źródło problemów z wytrzymałością i odegrać się w przyszły weekend.
- Pojawiły się problemy, których nie byliśmy świadomi. Kiedy tylko dostaniemy samochody z powrotem, musimy zrozumieć, co spowodowało awarie. Podejrzewam, że były one podobne w obu samochodach, ponieważ to zbyt zbliżone i podobne usterki.
Swoje zdanie na temat pecha, który na każdym kroku napotykał Verstappen, wyraził też on sam. Mimo frustracji zdobył się nawet na delikatny, choć przedzierający się przez łzy śmiech.
- O które problemy chodzi? - zaczął z uśmiechem mistrz. - Nie wiemy jeszcze, czemu to się stało, ale na pewno miało to miejsce po założeniu opon i opuszczeniu auta. To nie tak, że kierownica stała się ciężka, co po prostu nie dało się nią kręcić, im szybciej jechałem. Chwilę zajmowało, zanim cokolwiek wydarzyło się po skręceniu w prawo.
- Także dlatego mój restart był tak słaby. Chciałem nacisnąć gaz, ale nie mogłem otworzyć kierownicy, bo się zablokowała. Szkoda.
- Wiele problemów w pierwszy weekend. Tempo nie było cudowne, balans z jakiegoś powodu był gorszy niż w piątek. Zawsze mówi się, że problemy się zdarzają i można odpaść, ale na tym etapie, gdy ma się tyle informacji o silniku i wszystkim, to nie powinno się wydarzyć.
- Auto ma jednak dobre osiągi. Dziś nie pokazaliśmy tego, na co nas stać, ale potencjał jest, na pewno. Inaczej nie bylibyśmy tak wysoko, jednak już straciliśmy mnóstwo punktów, w pierwszy weekend. Jasne, wiem, że 1 DNF nie przekreśla wszystkiego, ale wolałbym te 18 "oczek".
W innej rozmowie Max, cytowany przez The Race, powiedział nieco więcej o swoich rozległych problemach.
- Przede wszystkim tempo nie było takie, na jakie liczyłem po piątku. To się jednak zdarza. To pierwszy weekend i czasem nie ma się takiego balansu, jakiego się chce. Nadal jednak byliśmy na P2 i mieliśmy walkę.
- Wydaje mi się natomiast, że strategicznie mogliśmy zrobić lepszą robotę, pokazać większą agresję na okrążeniach wyjazdowych, by się przebić. Wtedy nie wiadomo, co może się zdarzyć dalej, a nasza prędkość maksymalna była bardzo dobra.
- Później jednak miałem problem z kierownicą, do tego jeszcze z hamulcami, które mocno się przegrzewały, gdy chciałem atakować. Po walce z Charlesem musiałem po prostu go puścić.
- Usterka drążka kierownicy sprawiała, że jazda nie była łatwa, bo po prostu nie czułem, co zrobi nienaturalnie zachowujące się auto. Można stracić wspomaganie i wtedy kierownica jest po prostu ciężka, ale ta praktycznie się blokowała w pewnych miejscach i znacząco utrudniała jazdę.
- Duży problem pojawił się dopiero pod koniec. Paliwo nie dochodziło do silnika i wszystko się wyłączyło, więc dotoczyłem się do pit lane. Nie chcieliśmy takiego końca, szczególnie po pozytywnych testach i pozytywnym weekendzie.