Za nami chyba jeden z tych weekendów wyścigowych, które obfitują w znakomite występy wielu kierowców. Lewisa i Maxa widzieli wszyscy, ale kto jeszcze pokazał się w Teksasie?

Brundle - 10

Jak Martin może wszystko, to my też.

Mercedes

Hamilton - 9,67

Bardzo trudno zarzucić coś Lewisowi po tym weekendzie. Ani nie ruszał pierwszy, ani nie wygrał, ale zmaksymalizował swoje szanse na końcowy sukces w świetnym stylu. P2 można uznać za wyrwane Perezowi, start też oczywiście na plus. Mercedes nie był ultra wolny w Austin i szczególnie w wyścigu miał swoje zalety głównie na hardach, natomiast nie były one tak duże, by na trudnej strategii pokonać świetnego rywala. Brudne powietrze zatrzymało już niejedną pogoń i ta Lewisa też się do nich zalicza.

Bottas - 4,17

ICEman. Jasne, kara na pewno popsuła mu weekend. Być może bez niej i z problemami zdrowotnymi Checo byłby w stanie dowieźć podium lub odegrać strategiczną rolę. Natomiast nawet i z karą od kierowcy Mercedesa oczekuje się więcej niż 0.3 sekundy do P2 i P3 oraz 0.5 do P1, a także więcej niż ciągnięcia się za wolniejszymi bolidami w wyścigu. Chociaż czarne bolidy potrafią konkretnie utknąć w tłoku, trudno nie mieć wrażenia, że było to powrót do typowego nijakiego Bottasa, którego oglądamy kilka razy w sezonie.

Red Bull

Verstappen - 9,67

Jedno z jego najlepszych zwycięstw i - kto wie - może najważniejsze w walce o tytuł. Po wszystkim okazało się jeszcze, że fizycznie, podobnie jak Checo, choć mniej ekstremalnie, też nie był stuprocentowo gotowy. Niemal perfekcyjny weekend. Gdyby nie start, który też nie był jakiś słaby, byłoby idealnie. Najważniejsze dla niego, że idealnie zarządzał oponami, jadąc jak profesor. I kto jest oponiarz, pytam?

Perez - 8,67

Czy to był najlepszy Sergio w tym roku? Trudno powiedzieć przez problemy zdrowotne, ale na pewno mógł być. Na szczęście (dla wyniku) przydarzyły się w niedzielę i nie trzeba było odrabiać po słabych kwalach, bo tym razem Checo zamiast bić się z McLarenami i Ferrari, miał ochotę na pole position. Zabrakło niewiele, przeszkodziła mżawka, ale było bardzo dobrze. Wyścig trudno skomentować przez to, jakie męczarnie znosił Perez. Ładne zachowanie po starcie i w zasadzie tyle. Oby tylko to nie było jednorazowe za sprawą nieco innego prowadzenia się Red Bulla na COTA.

Daniel Ricciardo, McLaren

McLaren

Norris - 5,83

Lando, w przeciwieństwie do swojego kolegi z zespołu, nie może być zadowolony z wizyty w Austin. Czegoś zdecydowanie brakowało i to praktycznie od samego początku. Bez tempa i błysku, do których nas przyzwyczaił. Przecież doszliśmy już do tego momentu, kiedy wygrana Ricciardo z Brytyjczykiem jest traktowana jako mała sensacja. Jeden ze słabszych występów Norrisa w tym sezonie. Ależ to brzmi abstrakcyjnie w kontekście zajętego miejsca, różnicy w czasówce do Daniela i dyspozycji samego McLarena, pamiętając ostatnie lata.

Ricciardo - 8,67

No, no, tutaj trudno szukać "uspokajaczy" w postaci pasującego toru. Pasował kraj, stan, kapelusz, zarost, ale to co innego, oby. Daniel zaliczył taki weekend, jakich oczekuje się od niego regularnie - mocny i praktycznie na 100% możliwości bolidu (bo Ferrari Leclerca chyba było ciut lepsze). Szkoda tych 16 tysięcznych do Sainza w sobotę, ale pokonał Lando, co nie jest łatwym wyczynem. W wyścigu powalczył i to dość twardo, szczególnie z Carlosem, by ostatecznie dowieźć mocne P5 - bo jak inaczej nazwać zostawienie za plecami Norrisa oraz po jednym Ferrari i Mercedesie?

Aston Martin

Stroll - 4,33

Tempem przegrał z Vettelem, był za dwiema Alfami Romeo do momentu obrotu Kimiego. Słabiutko wypadł w kwalifikacjach (do widzenia w Q1) i generalnie znowu miał weekend bez historii. No, poza tą negatywną, gdzie Latifi postanowił go staranować i bardzo utrudnić mu ściganie. To zdecydowanie był gwóźdź do trumny jego wyniku.

Vettel - 8

To był dobry występ Niemca. Po starcie z końca stawki kolejny raz oglądaliśmy walecznego Seba, który chciał walczyć o pozycje. Dowiózł jeden punkt, a te ostatnio Astonowi przychodzą raczej z ciężarami. Tak czy tak, Vettel jest w niezłej formie i udowadnia to kolejny raz. Świetny występ, kiedy weźmiemy pod uwagę, że startował z końca stawki po wymianie jednostki napędowej.

Fernando Alonso, Alpine

Alpine

Ocon - brak

Kwalifikacje, gdzie pomocną dłoń wyciągnął Fernando, pokazały, że to będzie trudny wyścig dla błękitnych samochodów. Tak też było, a dodatkowo wczesny pitstop po uszkodzeniu przedniego skrzydła pogrzebał szansę Francuza na przyzwoity wynik. Skończyło się awarią i chęcią szybkiego zapomnienia przelotu za ocean.

Alonso - 5,5

Powrót starego Fernando był równie zaskakujący co bardzo słabe tempo aut francuskiej ekipy. Alonso wystawił łokcie w walce z Alfami Romeo i powypychał się z nimi z toru. Jak zawsze nie pozostawił tego bez komentarza, a nawet idzie odnieść wrażenie, że Hiszpan ostatnio hobbystycznie "dojeżdża" sędziów. Kręcił się w okolicach punktu, ale awaria zabrała mu jakąkolwiek szansę na dobry wynik.

Ferrari

Leclerc - 9,17

Co tu dużo mówić - kolejny raz wycisnął wszystko z maszyny, będąc na najwyższym możliwym miejscu, czyli P5 w sobotę i P4 w niedzielę. Nie był to najciekawszy weekend Charlesa, bo reszta nie doskoczyła do jego poziomu, a Mercedesy i Red Bulle z przodu były za szybkie. Po prostu znakomite i bezbłędne Grand Prix w jego wykonaniu.

Sainz - 7,17

Ferrari było stać na więcej niż P7 w Austin, choć akurat wyścig Sainza nie ułatwił walki o to. Sprawę popsuł start na softach, którego Carlos nie zdołał uniknąć przejazdem w Q2. Nie czuł się najlepiej w kwalach, ale P6 i bycie mniej niż 0.2 sekundy tylko za Charlesem jest okej. Potem był uwikłany w pojedynki z Norrisem, Ricciardo, Masim i w konsekwencji także z Bottasem. Niewiele zabrakło, by utrzymać Fina za sobą, ale się nie udało. Patrząc na to, że nie miał łatwej niedzieli, P7 nie jest złe, ale patrząc na drugie Ferrari aż na P4, nie jest też wybitne.

Yuki Tsunoda, AlphaTauri

AlphaTauri

Gasly - brak

Jego samochód nie wydawał się być aż tak mocny w ten weekend, by z teksańskiego kapelusza wyciągnąć jakieś niesamowite miejsce w top 5, ale kilka punktów spokojnie dało radę zdobyć. Pierre wszedł do Q3 na mediumach i wyglądało na to, że będzie się bił o jakieś oczka. Niestety wszystko popsuła awaria bolidu, który nie wytrzymał starcia z krwiożerczymi wybojami. Szkoda, choć tym razem raczej szału by nie było, a "jedynie" po prostu dobry, solidny występ.

Tsunoda - 7,67

Q3 i punkty Yuki pewnie brałby w ciemno. Co prawda nie wyglądało to na poziom Pierre'a, ale to jednak nie ta liga. W swojej gniewny Japończyk poradził sobie całkiem przyzwoicie. Ceną za dobrą czasówkę był start na softach, ale nie okazało się to straszną przeszkodą. Kolejny raz powalczył z Mercedesem, a ponieważ tym razem nie kręcił się bez potrzeby, to był w stanie dowieźć P9. Więcej takich spokojnych i solidnych występów, a będzie dobrze.

Alfa Romeo

Raikkonen - 3

Nigdzie w kwalifiakcjach, bo nawet nie dwie dychy przed Haasem nie zasługują na lepsze określenie. A potem, jak to Kimi, z niczego całkiem niezły wyścig. Raikkonen zyskał na starcie, trochę powalczył z boskim Fernando, nagle z drogi zniknął mu Gasly, a Giovinazzi tym razem był grzeczny. I co? I w zasięgu był punkt. Jednak wtedy Kimi wykonał 360-tkę. Pół biedy, gdyby zrobił na boisku do kosza w padoku, kończąc z góry po przełożeniu pod nogą, ale niestety stało się to na torze i do kosza poszedł jedynie dobry wynik.

Giovinazzi - 4,33

Antonio wygląda na człowieka, który poznał już swoją przyszłość, przez co jego "psycha sitting". Sam otwarcie przyznaje, że jeszcze nic nie jest jasne, a ta niepewność nie pozwala mu na pełne skupienie w walce. Tonio, sorry, miałeś na to trzy sezony i raczej nie ma co się łudzić, że drugi fotel w Alfie jest dla Ciebie jak pewna legendarna pomarańcza. W kwalifikacjach znowu szybszy od Kimiego, ale w wyścigu kolejny raz nie był w stanie być przed nim. Nawet mimo tego, że Fin jechał uszkodzonym autem. Natomiast samo miejsce, tuż za punktami, to wynik lepszy, niż można było się spodziewać.

Mick Schumacher, Fernando Alonso

Haas

Schumacher - 5

Trudno powiedzieć dużo na temat tego weekendu. Haas był tam, gdzie zwykle, a Mick nie miał żadnych szans na walkę z rywalami. Pomimo tego w kwalifikacjach kolejny raz wyraźnie szybszy od swojego zespołowego kolegi, a w wyścigu po odpadnięciu Alpine oraz Gasly'ego z rywalizacji udało mu się dojechać do mety na 16. pozycji.

Mazepin - 4,17

Nikita w kwalifikacjach spisał się lepiej niż w poprzednich rundach - tym razem po prostu stoper nie pokazał właściwej wartości. Okrążenie było czyste, a do Schumachera zabrakło prawie 0,4 s. W wyścigu tragedię Rosjaninowi zgotował trochę własny zespół - już na okrążeniu rozgrzewkowym jechał z luźnym zagłówkiem, który całkowicie poluzował się na pierwszym kółku. Od tej pory wyścig Nikity był jedynie przejażdżką.

Williams

Russell - 4,33

Wymiana silnika i start z końca stawki oznaczały zabranie najsilniejszej broni George'a - kwalifikacji. Wynik nie miał znaczenia, a wręcz Brytyjczyk mógł mieć flashbacki z sezonu 2019. Skończył 14., wyprzedził tylko Latifiego i Haasy na torze, ale w sumie nie mógł liczyć na więcej. Po słabej Turcji przyszło przeciętne Austin, które jest raczej do zapomnienia. Zresztą George już niedługo połknie srebrną pigułkę i zapomni o swojej przygodzie w Williamsie, także czy to w ogóle jeszcze ma znaczenie?

Latifi - 3,33

Nie mamy nic do dodania.

No może poza tym, że Nicholas zniszczył wyścig Strolla. Tak się nie robi, szczególnie swojemu krajanowi.

Wszystkie oceny redakcji

KierowcaOcena - BudnikOcena - JazienickiOcena - Pokrzywiński
Lewis Hamilton9,59,510
Valtteri Bottas444,5
Max Verstappen9,59,510
Sergio Perez98,58,5
Lando Norris5,566
Daniel Ricciardo8,598,5
 Lance Stroll 454
Sebastian Vettel888
Esteban Oconbrakbrakbrak
Fernando Alonso5,565
Charles Leclerc99,59
Carlos Sainz 7,577
Pierre Gasly brakbrakbrak
Yuki Tsunoda87,57,5
Kimi Raikkonen333
Antonio Giovinazzi44,54,5
Mick Schumacher555
Nikita Mazepin4,544
George Russell44,54,5
Nicholas Latifi33,53,5