Sprawa rzekomego sabotowania Lewisa Hamiltona przez Mercedesa staje się coraz poważniejsza. Obecnie to coś więcej niż delikatne sugestie kierowcy o tym, że nie pokona już swojego kolegi. Po ostatnich wydarzeniach i kolejnym w tym roku anonimowym mailu pojawiła się kwestia policji oraz mocnych wypowiedzi Toto Wolffa, który zalecił wyznawcom teorii spiskowych odwiedzenie psychiatry.
Siedmiokrotny mistrz świata kilka wyścigów temu rozpoczął sugerowanie, jakoby znajdował się obecnie na gorszej pozycji w swoim zespole. Z uwagi na pewne odejście do Ferrari ustanowienie George'a Russella priorytetowym zawodnikiem w pewnych aspektach technicznych nie byłoby niczym nadzwyczajnym, ale w tym przypadku miało to iść znacznie dalej.
Hamilton twierdził, że może nie pokonać już kolegi w kwalifikacjach, a do tego kontrowersje wywołała sprawa lepszego skrzydła, którego nie dostał w Monako (najprawdopodobniej na własne życzenie). Ten z pozoru nie aż tak istotny element odmienił zachowanie W15 i umożliwił progres obu zawodnikom przede wszystkim w Kanadzie. Mimo świetnych treningów ekipy w Montrealu to Russell zakwalifikował się na pole position i miałby szansę nawet na wygraną, gdyby udało mu się uniknąć błędów.
Lewis był bardzo rozczarowany przebiegiem całego GP Kanady i krytykował samego siebie, jednakże jego najzagorzalsi fani rozpętali burzę wokół tego. Już na wcześniejszym etapie sezonu ta grupa była krytycznie nastawiona do Mercedesa, a po poprzedniej rundzie emocje przybrały na sile. Wpisy pokazujące złe traktowanie Brytyjczyka robiły miliony wyświetleń na Twitterze (X) i nakręcały to środowisko.
W teorii nie jest to nic, czego światek F1 nigdy nie widział po stronie tzw. Team LH. W 2016 roku, w którym Hamilton ostatecznie przegrał rywalizację o mistrzowską koronę z Nico Rosbergiem, również pojawiało się sporo tego typu zarzutów. Na jedne z nich, po GP Rosji, Mercedes odpowiedział bardzo długim oświadczeniem.
Tym razem rozwój wydarzeń jest inny. W poniedziałek, 10 czerwca, część mediów otrzymała anonimowego maila od człowieka, który przedstawił się jako pracownik Mercedesa i chciał dowieść, że Hamilton naprawdę jest sabotowany przez rozżalonego Toto Wolffa, ponieważ odchodzi do Ferrari. O wiadomości szerzej zaczęto mówić dopiero wczoraj, aczkolwiek temat ten istniał za kulisami. Z niektórymi dziennikarzami kontaktowano się nawet prywatnie, choć też anonimowo, przedstawiając im podobne rzeczy.
Choć żadne polskie media nie były w grupie 149 adresatów, to naszej redakcji udało się pozyskać maila i listę odbiorców. Ciekawostką jest, że był na niej także ten człowiek, który doprowadził do wycieku whatsappowych rozmów Christiana Hornera i jego asystentki. Podobnie jak wtedy mail wpłynął na skrzynki nie tylko mediów, ale też najważniejszych przedstawicieli FIA, Liberty Media i szefów zespołów F1.
Sam Mercedes zaprzeczył, jakoby autor maila był jego pracownikiem, aczkolwiek nie zdołał zweryfikować nadawcy. Dlatego też zaangażował w to organy ścigania.
Treść maila
Poniżej przedstawiamy przetłumaczoną pełną wersję, mając na uwadze, że w trakcie tworzenia tego tekstu anglojęzyczne media przekopiowały zawartość do swoich artykułów i oryginał po prostu jest już do znalezienia w internecie.
Nadawca: Babytoto Lover boy george
Temat: Potencjalny nakaz wykonania wyroku śmierci na Lewisie [w oryginale: "A potential death warrant for Lewis"]
Treść maila: - Niektórzy z nas w zespole są niezadowoleni z systematycznego sabotowania Lewisa, jego samochodu, strategii doboru opon, strategii wyścigowych, stanu jego zdrowia psychicznego oraz nieprofesjonalnego i nieodpowiedniego sposobu, w jaki traktują go Toto, jego ukochany chłopiec George oraz inni.
- Toto jest mściwy niczym zlekceważona żona, a z Lewisem nie rozmawia. Robi natomiast wszystko, co tylko możliwe, aby się mu odgryźć. Lewis jest wykluczony i dzieją się wokół niego podstępne rzeczy, których ludzie muszą być świadomi. Zadawajcie pytania, a prawda wyjdzie na jaw. Wszystko jest w danych oraz zostało zapisane.
- Z wyjątkiem Bono oraz tych z nas, którzy kochają Lewisa, inni są na niebezpiecznym kursie, który ostatecznie może zagrażać życiu Lewisa, innych kierowców, a nawet publiczności. Strategia jazdy na zimnych oponach to nakaz wykonania wyroku śmierci.
- Toto i George, uważajcie i bądźcie poprawni. Nie wszyscy z nas są gotowi, aby być częścią niesprawiedliwego i nieprofesjonalnego niszczenia Lewisa dla Waszej własnej satysfakcji.
Mocna odpowiedź Wolffa
Na piątkowej konferencji prasowej dla szefów zespołów wątek ten naturalnie musiał zostać poruszony. Szczególnie ostro wypowiedział się szef Mercedesa, Toto Wolff, który nie tylko potępił takie działania, ale dodatkowo odesłał fanatyków do psychiatry.
- To nie pochodzi od członka zespołu - powiedział Austriak. - Gdy dostajemy takie maile, a są ich dziesiątki, to jesteśmy zasmuceni, szczególnie gdy porusza się tam wątek śmierci. W tym konkretnym przypadku poinstruowałem personel, aby zajął się tym z pełną mocą. Zaangażowaliśmy policję i przeszukujemy adresy IP oraz telefony. Internetowa przemoc musi się skończyć. Ludzie nie mogą chować się za komputerami i atakować zespoły czy kierowców w taki sposób.
- Nie wiem, co myślą sobie ci fani teorii spiskowych czy wariaci, ale Lewis jest w tym zespole od 12 lat. Przyjaźnimy się, ufamy sobie, chcemy wygrywać i dobrze zakończyć ten rozdział. Jeśli ktoś nie wierzy, to może przynajmniej uwierzyć, że chcemy wygrać klasyfikację konstruktorów. Częścią tego jest sprawienie, aby oba bolidy wygrywały. Do wszystkich tych szalonych ludzi - udajcie się może do psychiatry.
Następnie Wolffa zapytano o to, co sądzi o zachowaniu fanów w mediach społecznościowych. Dziennikarz zaznaczył przy tym, że mail przypomina przecież komentarze zamieszczane w internecie.
- Przede wszystkim nie czytam żadnych komentarzy - odparł Toto. - Nie mam mediów społecznościowych. Ważne jest, aby chronić się w taki sposób. Mówiłem o tym wielokrotnie - zawsze będą ludzie, którzy zamkną się w sypialni z laptopem i zaczną to wypisywać. Jeśli chcą atakować i chowają się za nieprawdziwymi kontami... Wyjdźcie chociaż i powiedzcie, kim jesteście. Przyjmiemy krytykę i podyskutujemy, ale nie ukrywajcie się. Jest w tym dużo irracjonalności, bo chcemy odnosić sukcesy wraz z najbardziej ikonicznym kierowcą w historii.
- Całkowicie szanuję powody, przez które Lewis idzie do Ferrari. Nie jestem urażony. Nie czuję się z tym źle. Interakcje w zespole są pozytywne. Każdy komentarz z zewnątrz, który odnosi się do zespołu, jest po prostu błędny. Ale zawsze jest jakaś granica. Gdy wysyłane są maile i używa się numerów telefonów, to dla mnie tutaj kończą się żarty. Będziemy to ścigać, czy nam się to uda, czy nie. Natomiast jest jakaś granica.
Do dyskusji włączył się też Fred Vasseur, który również miał kilka mocnych słów do dodania: - W tym temacie odsuwam na bok moją relację z Toto. Jak może się komuś wydawać, że firma, która ma 1500 pracowników i naciska na sto procent, aby przywieźć poprawki, przywozić je co wyścig, nawet jeśli dla nich to za mało, mogłaby chcieć zepsuć lub uszkodzić jeden ze swoich bolidów?
- To kompletnie irracjonalne. Nikt w padoku nie zrobiły czegoś takiego. Walczymy o mistrzostwo i w każdy weekend próbujemy zdobyć więcej punktów niż reszta. Jakim cudem możecie sobie w ogóle wyobrażać, że powiedzielibyśmy, jak to teraz wraz z tym Lewisem nie chcemy już punktować?
Wczorajsze stanowisko Hamiltona
Z uwagi na to, co działo się w internecie, jeszcze zanim sprawa maila zaczęła być głównym tematem, na wczorajszych spotkaniach z mediami do zachowania kibiców odniósł się sam Lewis.
- Oni wiedzą, patrząc na te wszystkie lata, że zawsze byliśmy mocnym zespołem - podkreślił Hamilton. - Łatwo dać się ponieść emocjom. Ale zawsze chodziło o to, że... Ja nawet ostatnio mówiłem, że chodzi tylko o moje wyniki. Potrzebujemy wsparcia, a nie negatywnej energii.
- Nie miałem zresztą świadomości, że George'a również to dotykało. On jedynie daje z siebie wszystko w każdy weekend i rozwija się wraz z zespołem. Nie można go winić.
- Zawsze możemy robić coś lepiej, ale to bierze się z konwersacji i komunikacji. Ciągle nad tym pracujemy. Jedziemy na tym samym wózku i ciężko pracujemy. Chcemy zakończyć to dobrze. Uważam, że właśnie na to zasługuje nasza wieloletnia współpraca.