Śledząc w ostatnich tygodniach wypowiedzi Helmuta Marko i formę Nycka de Vriesa, trudno traktować wejście Daniela Ricciardo na miejsce Holendra jako coś zaskakującego.

Wyrok na 28-latka zapadł już kilka tygodni temu i dziwić może jedynie fakt, że nikt z rodziny Red Bulla nie poczekał chociażby do zaczynającej się pod koniec lipca przerwy wakacyjnej. Wracającego po kilku miesiącach niebytu Australijczyka zdecydowali się więc wrzucić na głęboką wodę już od GP Węgier. 

Po przyjrzeniu się sytuacji w rodzinie Czerwonych Byków widać, że tak wczesne wejście Ricciardo do zespołu jest okazją zarówno dla Red Bulla, jak i AlphaTauri. Żadna ze stajni nie może na tym ruchu stracić, a potencjalnie dobre wyniki Daniela pomogą rozwiązać wiele problemów obu ekip. Dodatkowo już teraz pozwalają na budowanie przyszłość bez Holendra, który i tak miał przyjść krótkoterminowo.

W przypadku drużyny z Faenzy ten rok pod względem sportowym jest spisany na straty, a 34-latek jest bardzo dobrym benchmarkiem dla Yukiego Tsunody. Japończyk pomimo niedawnego obniżenia lotów notuje najlepszy sezon w swojej dotychczasowej karierze i wbrew przedsezonowym oczekiwaniom to właśnie on przejął pałeczkę lidera składu od Pierre'a Gasly'ego, a nie przychodzący z zewnątrz Nyck de Vries. 

fot. Red Bull

Były zawodnik McLarena będzie bardzo przydatny do zweryfikowania tego, czy Yuki faktycznie jest już gotowy do zostania „jedynką” i jak dużą część dobrego wrażenia stanowiła słaba dyspozycja kolegi z drugiej strony garażu. Jeżeli Tsunoda pokaże, gdzie ratele miodożerne zimują, to pod koniec kampanii bez żalu będzie można rozstać się z Ricciardo i w jego miejsce posadzić Liama Lawsona lub Ayumu Iwasę. 

W scenariuszu, w którym Australijczyk pokonuje swojego młodszego partnera, AlphaTauri będzie jawić się jako stajnia, która dała szansę powrotu Danielowi i była częścią pięknej historii o człowieku, który ponownie wybił się na starych śmieciach. 

Z perspektywy Red Bulla posiadanie w swoim siostrzanym zespole kierowcy „plug and play” jest najlepszą formą motywacji do poprawienia rezultatów Pereza. Do tej pory Meksykanin nie miał realnego zagrożenia utraty miejsca, bo Byki stworzyły taką przewagę w klasyfikacji konstruktorów, że równie dobrze duet Schumacher/Latifi dowiózłby mistrzostwo do końca. 

Co więcej - zarówno rynek zawodników, jak i stajnia z Faenzy nie wykreowały naturalnego następcy Checo. Ricciardo pomimo słabego okresu w Woking nie ma wysoko zawieszonej poprzeczki w kwestii powrotu do RB, bo już samo jego przyjście mocno napędziłoby marketingowo ekipę z Milton Keynes, podczas gdy kolejne słabe wyniki Sergio w kwalifikacjach i wypowiedzi Helmuta Marko na jego temat znacząco osłabiają jeszcze niedawno pewną pozycję tego kierowcy w zespole.

Najciekawsza wydaje się jednak perspektywa Australijczyka, bo w tej chwili jego sytuacja wygląda tak, że rzuca hasłem „sprawdzam!”, chociaż w talii ma jedynie parę pokerowych trójek, a w kieszeni ostatnie żetony. Jeżeli jego karty wystarczą do wygrania rozdania, wróci do gry, ale jeśli przeciwnik będzie mocniejszy i zgarnie wszystko, to Danielowi pozostanie jedynie angielskie wyjście z kasyna.

Nie bez powodu jest to nawiązanie do tak niskiej wartości jak para trójek, bo Yuki Tsunoda może wyglądać na całkiem trudnego do pokonania rywala. Japończyk pnie się w górę, jest coraz lepszy, a po pierwszych kilku rundach tegorocznej kampanii śmiało mogliśmy go umieszczać w piątce najlepszych zawodników w tym roku. Inna sprawa, że ostatnio było gorzej.

fot. Red Bull

Miał natomiast taki okres, w którym coraz rzadziej widzieliśmy w Yukim popełniającego głupie błędy wściekłego młodziaka, a częściej dostrzegaliśmy jego dojrzalszą stronę, bo znacząco ograniczył liczbę wpadek i włożył dużo pracy nie tylko w poprawę swojej formy fizycznej, ale i regularności. Oczywiście jeżeli ośmiokrotny zwycięzca Grand Prix chce powalczyć o fotel w lepszej ekipie, nie może rozłożyć Tsunodzie czerwonego dywanu, ale pokonanie 23-latka może nie być tak oczywiste, na jakie wygląda na papierze.

Niezależnie od osiąganych w AlphaTauri rezultatów projekt pod tytułem „Ricciardo w kuźni talentów Red Bulla” jest planem krótkoterminowym. Ze względu na wiek Daniela brak wyników i utrata miejsca w najsłabszym aucie w stawce na dobre przekreśli jego starty w Formule 1. W końcu kto będzie chciał średnio radzącego sobie 34-latka, który może domagać się dość dużej pensji, jednocześnie nie potrafiąc wejść w buty lidera?

Powrót Ricciardo do poważnego ścigania byłby piękną historią i w Red Bullu na pewno mają świadomość tego, że ponowne pojawienie się Australijczyka w ich barwach może być strzałem w dziesiątkę. Wizerunkowo zawsze dobrze będzie wyglądać opowieść o wesołym chłopaku, do którego były zespół, aktualnie będący na szczycie, wyciągnął dłoń i uratował z tarapatów, a sam Daniel odrzucił po drodze kilka opcji, aby dać sobie jeszcze jedną szansę na najwyższym poziomie. 

Honey Badger powinien dość łatwo pogodzić się z rolą skrzydłowego Maxa, czyli drugiego kierowcy, który ma pomagać Holendrowi dowozić kolejne wygrane i mistrzostwa. Taka wizja może być dla stajni z Milton Keynes kusząca, ale potrzebny jest wyraźny sygnał od samego Ricciardo, że jest w wystarczająco wysokiej formie, aby pozwolić mu na ostatni taniec.