Sergio Perez po zakończeniu niedzielnego wyścigu przyznał, iż otrzymywał odmienne informacje względem swojego partnera z ekipy w odniesieniu do walki o najszybsze okrążenie. 

Wiele wskazywało na to, że kierowca z Guadalajary dość niespodziewanie obejmie prowadzenie w mistrzostwach po zawodach w Arabii Saudyjskiej, jednakże ostatecznie do tego nie doszło, gdyż dodatkowy punkt za najlepsze kółko zgarnął jego bardziej utytułowany kompan z ekipy. Holender z uwagi na sobotni problem z bolidem musiał przez pierwszą część zmagań skupić się na odzyskiwaniu pozycji, co w praktyce nie przysporzyło mu jednak zbyt dużego wysiłku. 

W momencie, gdy duet Red Bulla znajdował się już na czele stawki, obaj kierowcy zostali poproszeni o kontrolowanie tempa na poziomie 1:33.000. Inny pogląd w tej kwestii miał jednak Verstappen, który zdecydował się nieco podkręcić swoje osiągi, jednocześnie ignorując informację od zespołu o zatwierdzeniu docelowego czasu. W międzyczasie z obu bolidów zaczęły docierać niepokojące wieści, gdyż Max zaczął zgłaszać swojemu inżynierowi problem z wałem napędowym, a Checo sygnalizował tzw. długi pedał hamulca. 

Z uwagi na fakt, że młodszy reprezentant Byków nie odpowiadał na polecenia ekipy w kwestii czasów, Perez został poinstruowany, że docelowa granica tempa na jednym okrążeniu spadła do 1:32.600, co z automatu doprowadziło do sporego zakłopotania w przypadku 33-latka. Gdyby zamieszania było mało, Perez otrzymał przez radio zezwolenie na swobodne naciskanie, co według słów Christiana Hornera było podyktowane brakiem obaw o niezawodność. 

Ostatecznie w samej końcówce Verstappen zdecydował się odpuścić, aczkolwiek zaczął dopytywać się o kwestie dodatkowego punktu za najszybszy czas pojedynczej pętli. Zespół w odpowiedzi przekazał mu, aby nie zaprzątał sobie tym głowy, jednakże sam zainteresowany postanowił postawić na swoim i podczas finałowych kilometrów zgarnął fastest lapa. 

- Na kilka kółek przed metą zapytałem o najszybsze okrążenie - przyznał dwukrotny mistrz świata. - Przede wszystkim mogliśmy się ścigać i mieliśmy określone tempo na ostatnią fazę. Na szali był punkt i było tak samo jak w Bahrajnie, gdy również o to zapytałem, szczególnie że walka znów była między dwoma bolidami. W takiej sytuacji pytanie o najszybsze kółko jest normalne. 

Perez chce wyjaśnić kwestię walki o najszybsze okrążenie z Verstappenem

Max Verstappen, Ben Waterhouse i Sergio Perez

W innym tonie wypowiedział się Meksykanin, który otwarcie przyznał, że będzie chciał wyjaśnić ten wątek ze swoim składem: - Dwa okrążenia przed końcem polecono mi, bym trzymał konkretne tempo. Powiedzieli, że mam najszybsze okrążenie i zalecili utrzymywanie pewnych czasów. Myślałem, że takie same komunikaty otrzymywał Max, ale to coś, co musimy przeanalizować. Na pewno dostałem inne informacje i po prostu nie mogłem naciskać.

- Oni mają więcej informacji od nas, ale zrobili świetną robotę, dając nam się ścigać - dodał nieco później i już trochę łagodniej. - Był taki moment jakoś 10 okrążeń przed końcem, kiedy nasze tempo było podobne. Ale nie zmieniałbym niczego. Myślałem po prostu o bolidzie. Miałem dziwne wibracje i awarię Maxa z tyłu głowy, podobnie jak zespół, więc ważne było zmaksymalizowanie punktów i dojechanie do mety.

Sprawę bardzo spokojnie opisywał też Christian Horner. - Gdy tylko usłyszeliśmy o problemie Maxa, chcieliśmy kontrolować tempo - mówił Brytyjczyk dla Channel 4. - Po sprawdzeniu danych, które były w porządku, Verstappen zaczął znów robić swoje, a Checo też przyspieszył.

- To kierowcy wyścigowi, więc naciskali. Sergio prosił o zamknięcie wyścigu, co jest normalną sprawą na prowadzeniu. Gdy jesteś na czele, zawsze pojawia się pewna paranoja co do zachowania kolegi. Podaliśmy mu czasy Maxa, a on na nie odpowiedział.

- Doszliśmy jednak do wniosku, że to ostatnie okrążenie, więc jeśli mają o nie walczyć, to niech walczą - dodał już później. - [Max] pewnie wywnioskował to samemu. Obaj mieli informację o tym, że to Checo był autorem najlepszego czasu. Max zadał pytanie, którego powody były oczywiste. Wiedzieliśmy, że spróbuje. Sergio natomiast odpuścił po kilku zakrętach, bo był 0.15 sekundy wolniejszy. Punkt znaczył wiele dla Maxa, a my nie mieliśmy powodów, by któryś z nich nie mógł go zgarnąć.