Sergio Perez skomentował swój bardzo słaby występ w czasówce przed Grand Prix Kanady.  

Meksykanin, który ostatnio podpisał dwuletni kontrakt z Red Bullem, zapewne nie tak wyobrażał sobie sobotnie popołudnie na obiekcie imienia Gillesa Villeneuve'a, gdyż jego udział w kwalifikacjach zakończył się już na etapie pierwszego segmentu jazd, a dokładnie na odległej szesnastej lokacie. 

Sam zainteresowany podczas spotkania z mediami ujawnił, że tak niekorzystny obrót wydarzeń był w tym przypadku podyktowany głównie przez problem dotyczący dogrzewania opon. Był to czynnik, który przeszkadzał wielu ekipom.

- To bardzo frustrujące - przyznał Checo. - To była sesja, w której przez pogodę wszystko wróciło do punktu wyjścia i zwyczajnie nie byliśmy w stanie sprawić, aby wszystko działało. Szczególnie chodzi tu o tylną oś, co moim zdaniem było bardzo dziwne. Naprawdę mocno walczyłem z tylną osią. Musimy zrozumieć, skąd wzięły się te problemy.  

- Patrząc na to teraz, uważam, że w drugim przejeździe było kilka rzeczy, które mogłem zrobić lepiej, ale to nie zmienia faktu, że po prostu brakowało nam tempa. Musimy zrozumieć pewne sprawy i mam nadzieję, że jutro uda nam się odrobić kilka punktów, co byłoby naprawdę dobrym wynikiem. Cóż, tor był dziś zupełnie zielony i wszystko się resetowało. Wydaje się jednak, że głównym problemem był fakt, iż nie zdołałem zapewnić odpowiedniej temperatury opon.  

- Wierzę, że możemy przez to przejść. Musimy tylko zrozumieć nasz problem. Wystarczy popatrzeć na Ferrari - oni byli na pole position w Monako, a przecież tamten tor nie różni się tak mocno od tego. Przed nami długi sezon i ostatecznie znaczenie będzie miało tylko to, na jakim miejscu skończymy w Abu Zabi. Przed nami wiele różnych torów, a sprawą kluczową jest zrozumienie naszych fundamentalnych mankamentów.