Sergio Perez otwarcie przyznał, że koncepcja wyścigów sprinterskich jest sporym niewypałem zarówno dla kierowców, jak i kibiców.
Dwudziestka najlepszych kierowców na świecie przystąpiła w sobotę do drugiego w tym sezonie wyścigu kwalifikacyjnego, którego wynik uformował stawkę do niedzielnego GP Włoch.
Dzisiejsze zmagania przypominały jednak bardzo to, co mogliśmy zaobserwować na torze Silverstone, bowiem na dystansie 100-kilometrów - z wyłączeniem startu – lokalna pętla nie zaoferowała zbyt emocjonującego ścigania.
Do całego tego wątku odniósł się dziś na gorąco meksykański reprezentant Red Bulla, który stwierdził, że nowy format jest bardzo nudny i nic nie wnosi do obecnej rywalizacji.
- W sprintach dosłownie nic się nie dzieje i nie widzę żadnych korzyści płynących z takiego rozwiązania. Jestem przekonany, że jest to nie tylko nudne dla kierowców, ale także dla kibiców. Jeżeli mam być szczery, to ten format niczego istotnego nie wnosi - wyznał Sergio Perez.
- Oczywiście to rozwiązanie zostało wprowadzone, aby poprawić widowisko, aczkolwiek musimy sprawdzić, czy fani są faktycznie z tego zadowoleni. W moim odczuciu to nic nie zmienia.
- Główny problem, z jakim się obecnie zmagamy, polega na tym, że aby móc wyprzedzać, potrzebujesz znacznej przewagi w tempie nad swoim rywalem. Aby do tego doszło, wymagana jest pewna degradacja opon.
- Uważam również, że władze serii wybrały do testowania sprintów niewłaściwe tory. Nie wiem jednak, które obiekty nadawałyby się do sprawdzenia tego formatu. Dystans tych zmagań jest zbyt krótki, przez co nikt nie doświadcza problemów z degradacją.