Sergio Perez skomentował swoją niełatwą niedzielę na Zandvoort.
Meksykanin, który startował z 7. miejsca, rozpoczął wyścig podjęciem fantastycznej decyzji, jaką było wczesne udanie się po opony przeznaczone do jazdy po mokrym torze. Dzięki temu udało mu się łatwo objąć prowadzenie i to z przewagą około 15 sekund nad Maxem Verstappenem.
Checo zdradził, że sam domagał się zmiany ogumienia, ale nie chciał przyjmować za to szczególnych gratulacji. - Zjazd na początku był moim wyborem, ale jesteśmy zespołem. Czasem wybieramy dobrze, a czasem źle. Nasi ludzie niezwykle szybko zareagowali [na wezwanie].
Gdy Holender również zaliczył swoją wizytę, zaczął odrabiać straty do kolegi z zespołu w nienaturalny sposób, urywając mu po kilka sekund na okrążeniu. Sergio wytłumaczył wolniejsze tempo prognozami pogody, jakie miał wtedy Red Bull.
- Spodziewaliśmy się dodatkowych opadów i takie informacje przekazywał mi zespół. Bardzo ważne było więc zachowanie opon w dobrej kondycji, bo asfalt był raczej suchy. Inaczej po prostu zniszczyłbym przejściówki. Niestety przestrzeliliśmy z tym, że nadciągał dodatkowy deszcz. W innym wypadku naciskałbym mocniej i utrzymał prowadzenie przez dłuższy czas.
- To był chaotyczny wyścig i wszystko ciągle się zmieniało. Na początku podjęliśmy znakomitą decyzję, ale to nie przełożyło się na świetny finisz. Szkoda, że straciliśmy podium, bo uważam, że naprawdę na to zasłużyliśmy.
- Nie byłem zaskoczony [karą 5 sekund], bo wjazd do alei był kompletnie zalany i gdy zahamowałem, to po prostu wpadłem na ścianę. Takie są przepisy. To najlepszy sposób na to, by chronić wszystkich.
Pytany o podcięcie, które wykonał Verstappen w momencie powrotu do wykorzystywania slicków, Perez stwierdził, że nie widział w tym niczego kontrowersyjnego: - W takich sytuacjach to zespół ma więcej informacji niż my w kokpicie. Będziemy to analizować, ale jestem pewny, że był jakiś powód.