Sergio Perez już po czterech wyścigach sezonu 2021 musiał się zmierzyć tematem atmosfery w zespole, który przyzwyczaił wszystkich do szybkiego wywierania presji na kolegów Maxa Verstappena.
Checo wykonuje obecnie najtrudniejszy zawód świata - jest drugim kierowcą Red Bulla w Formule 1, który to od odejścia Daniela Ricciardo nie jest w stanie sprawić, by jego następca nie odstawał od lidera teamu.
Meksykanin rozpoczął tegoroczną kampanię w słodko-gorzki sposób. Zdarzyły mu się wzloty w postaci niezłej pogoni w Bahrajnie, świetnych kwalifikacji na Imoli czy poprawnego występu w Portugalii, jednak jednocześnie ma już na koncie takie upadki jak odpadnięcie w Q2, kilka błędów w deszczu oraz ostatni gorszy weekend.
Zawodnik nie uważa jednak, iż na tym etapie sezonu jego pozycja w Red Bullu może z tego powodu osłabnąć.
- Presja pochodzi tylko z mojej strony. Naprawdę chcę wycisnąć cały potencjał z samochodu, dojść do poziomu, na którym jest zespół. Ekipa na mnie nie naciska. Wiem, jaką pracę muszę wykonać, więc nie trzeba mi o tym mówić.
- Odpowiedzialność, by dojść do maksimum, spoczywa na mnie. Nie chodzi o to, by głównie pomagać Maxowi, tylko o zapewnienie odpowiedniego poziomu do bycia w walce, czyli tam, gdzie powinien znajdować się ten samochód. To takie proste - muszę być w miejscu, na które zasługuje to auto. W ostatni weekend nie byłem w stanie tego zrobić. Nie licząc Barcelony, nie ma powodów do obaw. Tam było po wszystkim już w sobotę, ale to wynikało z innych rzeczy, więc pomijając tamtą rundę, jest kilka pozytywów i widać, że wykonano spory progres.
Perez jest w gronie zawodników, którzy w 2021 roku muszą zaprzyjaźniać się z nową dla siebie konstrukcją, co okazało się niemałym wyzwaniem, szczególnie mając na uwadze krótkie testy i skrócone piątkowe przygotowania. W związku z tym Sergio od początku sezonu mówi o wzorowaniu się na swoim zespołowym koledze.
- Obecnie czas na torze jest bardzo ograniczony. Zaczynasz weekend, rozpoczyna się trening i trzeba być gotowym od razu. Nie ma wiele czasu nawet na zmiany ustawień lub szukanie kompromisów. Do niedzielnego wyścigu przystępujemy więc trochę na ślepo. Jest jak jest, zresztą każdy ma tak samo. Po prostu kierowcy, którzy zmienili zespoły, mają trudniej.
- Dla mnie szukanie innych rozwiązań nie ma sensu, bo Max udowodnił, że pójście w jego kierunku działa dobrze i jest tam duży potencjał, jeśli się tam dojdzie.
Najbliższe dni będą sporym sprawdzianem tego, jak dobrze Checo zaadaptował się do RB16B. Na najwolniejszym torze w kalendarzu kierowcy zawsze wspominają o tym, ile znaczy dogadywanie się z maszyną.
- W Monako potrzeba pewności w samochodzie. Jeśli będę w stanie zbudować ją przez weekend i czuć jedność z bolidem, wtedy będzie to bardzo dobry znak na resztę sezonu. Jeśli jesteś w stanie złapać pewność w Monako, możesz to zrobić wszędzie. Jest to więc bardzo ważny weekend dla mnie, by zbudować tę pewność, której obecnie nie mam.