Sergio Perez otwarcie zapewnił, że GP Belgii 2024 nie będzie jego ostatnim w karierze wyścigiem F1, który przejedzie w barwach Red Bull Racing.
Mając na uwadze, że zaledwie w czerwcu Meksykanin podpisał nowy, dwuletni kontrakt, jego przyszłość teoretycznie nie powinna być żadnym tematem, a na pewno nie w kontekście tak rychłej zmiany. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, bowiem jego spadek formy, połączony z realną presją w kontekście mistrzostw, doprowadził do wybuchu fali plotek o potencjalnej roszadzie.
Choć z tygodnia na tydzień różni kierowcy nazywani są faworytami do wskoczenia do kokpitu RB20, to pewne jest, że Checo może czuć się wyraźnie zagrożony. Od paru dobrych tygodni, a szczególnie od GP Wielkiej Brytanii, przyjmuje się, że być może Byki będą zmuszone, aby zrobić cokolwiek i nie narażać się na ofensywę ze strony McLarena, który potrafi punktować podwójnie i bardzo obficie.
To właśnie GP Belgii, ostatni weekend przed przerwą wakacyjną, jest tym, który uznaje się za moment prawdy Pereza. To po rundzie na Spa zespół ma mieć możliwość wprowadzenia korekty w składzie i wykorzystania klauzul, które mają istnieć w umowie kierowcy. Sugestie o tym terminie, które padały już wielokrotnie, w tym z ust Helmuta Marko, cały czas wydają się być aktualne.
Innego zdania jest natomiast sam Sergio, który dziś ponownie zmierzył się z kilkoma trudnymi pytaniami. Choć do czternastej rundy sezonu przystępuje po niezłym odrobieniu strat na Hungaroringu, to problematyczne jest przecież to, że w ogóle znów musiał je odrabiać.
Pytany, czy jest stuprocentowo pewny, że nie rozpoczyna właśnie ostatniego Grand Prix w Red Bullu, odparł: - Tak, jestem.
Poproszony o powiedzenie, skąd ta pewność, stwierdził: - Bo jestem pewny. Wiem, co jest w moim kontrakcie. Wiem, że zespół mi ufa i wiem, na czym skupiamy się w pierwszej kolejności, czyli na wynikach na torze.
- O [temat decyzji po Spa] musicie zapytać Helmuta. Sam tego nie zrobiłem. I jak mówiłem, czuję, że cała ekipa jest skupiona na tym, by sezon wrócił na dobre tory. Reszta to spekulacje. Nie było żadnych innych dyskusji niż o tym, jak wrócić na dobre tory.
- Nie przejmuję się tym. Wiem, na czym stoję. To nie jest moje zmartwienie. Jest nim jedynie to, aby odwrócić losy swojego sezonu. A co do pozostałych wątków, to jestem naprawdę wyluzowany.
Poza podkreśleniem, że przyszłość wydaje się być zabezpieczona, Perez wyjawił również, że w tym tygodniu spróbuje wykonać dodatkowy progres w aspekcie powrotu do dobrej dyspozycji.
- Na ten weekend wprowadzimy kolejną rzecz, która ma sprawić, że poczuję się trochę lepiej. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale to ma poprawić wyczucie w samochodzie. Jeśli się uda, to świetnie, ale jeśli nie, to i tak już na Węgrzech zrobiliśmy duży krok.
- Sprawdziłem to w symulatorze i efekt był pozytywny, a moje wyczucie się poprawiło. Oby to dobrze przełożyło się na tor, ale zobaczymy. Może popadać, więc istnieje szansa, że nie pojeździmy za dużo.