Sergio Perez ma za sobą jeden z najsłabszych weekendów w barwach Red Bulla. Meksykanin po solidnych kwalifikacjach ukończył wyścig dopiero na szóstej pozycji, ale sam wynik nie jest największą plamą na jego kombinezonie. 

Były kierowca Racing Point w wyniku walki z Lando Norrisem spadł na początku wyścigu na 10. miejsce i był zmuszony do przebijania się przez środek stawki.

Próbując to uczynić w dalszej facie wyścigu, Perez dwukrotnie wypchnął na żwir Charlesa Leclerca, tym samym dostając dwie pięciosekundowe kary i spadając za Carlosa Sainza.

Sergio po wyścigu odniósł się do incydentów z nim i Monakijczykiem w roli głównej. 

Sergio Perez

- Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało z Charlsem, bo to nie jest sposób, w jaki się ścigam. Nie jestem takim typem kierowcy. Mieliśmy wiele brudnego powietrza, bardzo gorące opony oraz hamulce i obaj próbowaliśmy hamować tak późno, jak się dało.

- Nie widziałem jeszcze incydentów i przepraszam, jeżeli to, co zrobiłem, wpłynęło na jego wyścig, bo Charles to kierowca jeżdżący bardzo twardo, ale na limicie, podobnie jak ja. Nie jestem zadowolony z samego siebie, ale muszę iść dalej. 

- Rozmawiałem z Charlsem po wyścigu. Powiedziałem mu, jak to wyglądało z mojej perspektywy, ale to nie wystarcza, nie jest fajnie mieć takie zgrzyty, ale on na szczęście wie, że nie jestem takim kierowcą i jest mi z tym dobrze. 

Doświadczony kierowca z Meksyku skomentował również swoją walkę do zakrętu numer 4 z Lando Norrisem, za którą Brytyjczyk został ukarany doliczeniem 5 sekund. 

- Z Norrisem to było pierwsze okrążenie, on pojechał dalej, nie miał uszkodzeń. Czułem, że byłem przed nim i zostałem wypchnięty z toru, co nie jest zbyt czyste, gdy się ścigasz.