Sergio Perez przyznał po wyjściu z auta, że w trakcie walki o swoje pierwsze zwycięstwo zmagał się z ogromnymi wibracjami, przez które bolały go ręce.

Meksykanin rozpoczął wyścig pechowo, będąc ofiarą błędu Charlesa Leclerca, który wyeliminował siebie z wyścigu. Na szczęście różowy samochód mógł jechać dalej, jednak po szybkiej wizycie u mechaników znalazł się z tyłu.

- Tak, to był szalony wyścig, bo zostałem uderzony. Myślałem, że nie, to nie może się znowu dziać, znów ja i kolejna okazja. Dostałem od innego auta, byłem z przodu, więc nawet nie wiem, co się stało. Nie widziałem powtórki. Miałem jednak szczęście, że nie było uszkodzeń.

Checo szybko odrabiał straty, ponieważ stawka zbiła się w trakcie neutralizacji. Wtedy też 30-latek popełnił błąd, który mógł zaprzepaścić jego szanse.

- Zjechałem od razu po średnią mieszankę, ale potem zrobiłem błąd za samochodem bezpieczeństwa, blokując koło bardzo mocno. Omawialiśmy pit stop z zespołem, ale nie mieliśmy już opon i musieliśmy zostać. Był moment, w którym wibracje były tak duże, że nie mogłem utrzymać kierownicy i bolały mnie ręce. Tempo było jednak dobre, więc po zjeździe po następny komplet ogumienia jechało się tym jak limuzyną. Było dobrze, ale nie myśleliśmy, że wygramy.

Perez był również pytany o swoją przyszłość, ponieważ być może już za tydzień będzie praktycznie bezrobotny.

- Nie sądzę, że to zwycięstwo coś zmienia. Moja sytuacja robi się jasna, ale mam już opcje na 2022 rok, więc jestem spokojny. Jeśli tu będę - okej, ale jeśli nie - zrobię rok przerwy. Jestem zdeterminowany, by być tu w 2022 roku, bo mam tylko 30 lat. Najlepsze przede mną. Chcę wrócić mocny. Jestem w dobrym miejscu. Mogę zrobić rok przerwy, ale mogę też być tutaj. Dowiem się w następnych tygodniach. Jest okej. Każda opcja jest dobra.