Oscar Piastri opisał z incydent z Carlosem Sainzem, który ostatecznie wykluczył go z rywalizacji w Belgii.
Już w pierwszym zakręcie doszło do kontaktu pomiędzy Australijczykiem a Hiszpanem. Reprezentant Ferrari uciekał do wewnętrznej, aby uniknąć kolizji z Lewisem Hamiltonem, a przy okazji zblokował wtedy oponę. To zmusiło kierowcę McLarena do jak najmocniejszego zacieśnienia toru jazdy.
Niestety miejsca na dwa samochody nie wystarczyło, a Piastri nie miał już możliwości wycofać się z La Source i uderzył prawym kołem w bandę, a z drugiej strony zderzył się z zawodnikiem Scuderii.
Tuż po wyjściu z samochodu 22-latek wyszedł do dziennikarzy i opisał, jak z jego perspektywy wyglądało zajście, które pozbawiło go szans na kolejny w ten weekend finisz w czołowej trójce.
- Myślę, że to dość mocno podchodzi pod kategorię incydentów z pierwszego okrążenia i zakrętu nr 1 - mówił Oscar. - Miałem dobry start i mój nos znajdował się obok auta Carlosa. W strefie hamowania on jednak skręcił w prawo i zblokował koła, więc musiałem spróbować go uniknąć. Wtedy, już na drodze do wierzchołka, moje możliwości były ograniczone, podobnie jak to, gdzie mogłem pojechać.
- Odwinę to sobie i ocenię, czy mogłem zrobić więcej. Po prostu szkoda, że rozmawiamy tu w tej chwili, zamiast być nadal na torze.
Kontakt ten nie doczekał się od sędziów żadnej kary, którzy ocenili go jako incydent wyścigowy typowy dla otwarcia zawodów. Podopieczny Zaka Browna nie zamierzał jednak z tą oceną dyskutować, choć nie ukrywał, że nie spodziewał się takiego zachowania rywala.
- Myślę, że obaj mogliśmy zrobić coś trochę inaczej. To bardzo ciasny zakręt nr 1 i ani Carlos, ani ja nie mieliśmy zbyt wielu opcji, patrząc też na to, gdzie znajdował się Lewis. Szkoda.
- Ruch Carlosa był trochę zaskakujący. A jeśli chodzi o mnie, to może dało się zahamować później i być bardziej na równi z nim. Tylko teraz łatwo powiedzieć, a gdy jest się w takim położeniu, to trudno nagle znaleźć się bardziej z przodu czy z tyłu. Byłem trochę przyblokowany. Starałem się zrobić wszystko, co było w mojej mocy, ale możliwości nie były zbyt duże.
Z uwagi na uszkodzenia Oscar nie był w stanie kontynuować ścigania. Zamiast próbować dojechać do alei serwisowej, zatrzymał się na torze i opuścił kokpit.
- Miałem przebitą oponę i połamane elementy po prawej stronie. W Eau Rouge wjechałem z kierownicą skręconą o 180 stopni, a i tak auto poruszało się prosto - podsumował krótko.