Sergio Perez udzielił pierwszych wypowiedzi po odejściu z Red Bulla. Sezon F1 2025 spędzi poza bolidem, ale naturalnie poruszył wątek przyszłości i tego, co doprowadziło do przerwania kariery mimo ważnego kontraktu.

W piątek Checo był gościem wydarzenia Inspira w meksykańskim mieście León. Na miejscu z akredytacją pojawiła się reprezentantka zaprzyjaźnionego serwisu Pit Debrief, dzięki któremu otrzymaliśmy dostęp do wypowiedzi. Są one o tyle istotne, że był to pierwszy publiczny występ zawodnika od ogłoszenia rozstania z Czerwonymi Bykami.

Meksykanin podkreślił, że po utracie posady przede wszystkim korzysta teraz z czasu wolnego, który może przeznaczyć dla najbliższych. Gdy zapytano go o potencjalny powrót, to stwierdził, że najpierw sam chce zadecydować, czy dokładnie tego pragnie. Zdarzyło mu się jednak rzucić, że pożegnanie z Formułą 1 było dla niego nieco nieoczekiwane.

- Spędziłem 14 lat jako kierowca F1 i ścigałem się, odkąd miałem 6 lat - powiedział Perez. - To niesamowite, że w tym roku pierwszy raz mogę naprawdę decydować o tym, co będę robił. Mogę stworzyć plany i pojechać z rodziną oraz dziećmi tam, gdzie chcę. Bardzo się z tego cieszę i jestem podekscytowany przyszłością. Szczerze mówiąc, zachowuję duży spokój i czuję się bardzo dobrze. Doceniam czas, który spędzam z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi. 

- Jest za wcześnie, aby na to odpowiedzieć [na pytanie o powrót]. W końcówce sezonu wszystko działo się bardzo szybko. Nie oczekiwałem tego [rozstania]. Szczerze mówiąc, nie wiem [co będzie dalej]. Jeżeli pojawi się dobry, interesujący projekt, to rozważę go i pomyślę o tym, lecz musi być na to odpowiedni moment. Teraz priorytetem jest spędzanie czasu z moją rodziną.

Ze względu na to, że już za rok stawka królowej motorsportu rozszerzy się o kolejny zespół, to w sporcie znajdą się dodatkowe fotele wyścigowe. Dzięki swojemu stażowi i sponsorom Perez nie będzie bez szans, lecz obecnie nie wie, czy w ogóle ustawi się w kolejce.

- W ciągu następnych sześciu miesięcy zdecyduję, jakie będą kolejne kroki w mojej karierze. Trudno to opisać, lecz teraz czuję się inaczej. To coś, czego jeszcze nie doświadczyłem. Jestem całkowicie szczęśliwy. Powiedziałbym, że mogę wrócić do F1, ale tylko pod jednym warunkiem - jeśli dzięki temu będę równie szczęśliwy w kolejnych latach. 

Podsumowując okres startów w RBR, który przyniósł pięć zwycięstw w ciągu czterech sezonów, ale i gorzki koniec, Checo zwrócił uwagę na to, z jakimi przeszkodami musi się mierzyć kierowca tej stajni. Jego zdaniem w 2024 roku i tak już niełatwe miejsce pracy stało się jeszcze trudniejsze. Odpowiadały za to kwestie sprzętowe, związane z problemami z modelem RB20.

- To było największe wyzwanie w mojej karierze. Dostajesz świetny samochód, bardzo szybki, ale kluczowe jest to, czy pasuje do twojego stylu jazdy i czy w ogóle umiesz się dostosować. Wszyscy kierowcy F1 tak robią, ale kiedy konieczny jest większy wysiłek, aby się dostosować, to coś się rozjeżdża. Wtedy zaczynają pojawiać się błędy. Dokładnie to przydarzyło mi się w drugiej części sezonu. Musiałem dostosować się do stylu, który mi nie pasował.

- Oczywiście bardzo chciałbym znaleźć się w ekipie, w której zostałbym centralnym punktem i wszystko kręciłoby się wokół mnie, a samochód byłby dopasowany do moich potrzeb. Natomiast tak się nie stało. Wiedziałem dokładnie, w co się pakuję. Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Dlatego ze spokojem patrzę na to, co osiągnąłem. 

- Red Bull to ten zespół, w którym popchnięto mnie do samego limitu. To na pewno najtrudniejsze miejsce, w jakim można się znaleźć - jesteś przecież kierowcą Red Bulla i kolegą Maxa Verstappena. Było tam już paru świetnych zawodników. Przetrwać mogą tylko ci, którzy okażą się mentalnie silni.