Środowisko F1 rozpoczęło dyskusję o małych zmianach w najlepszym elemencie weekendu wyścigowego GP Monako.

Pomysł nie zakłada jednak całkowitego odświeżenia formatu kwalifikacji, a jedynie wprowadzenie takiego rozwiązania, które pozwoliłoby zmniejszyć tłok w Q1. Najkrótszy w kalendarzu tor nie sprzyja bowiem robieniu sobie miejsca przez całą stawkę Formuły 1, która liczy 20 bolidów.

W trakcie spotkań z mediami po kwalifikacjach Carlos Sainz został zapytany o to przez znanego dziennikarza, Dietera Renckena, który wyjawił, że podczas piątkowej odprawy kierowców rozmawiano między innymi o podziale pierwszej sesji na grupy.

- W Q1 jest nas za dużo - powiedział Hiszpan. - Przy tych szerokich bolidach robi się zbyt niebezpiecznie. Musimy znaleźć na to jakiś sposób, np. podzielić nas na dwie grupy, każda po dziesięć osób, czyli po jednym samochodzie na zespół. Jestem przekonany, że to zapobiegłoby temu całemu bałaganowi, jaki zobaczyliśmy w Q1. 

O skomentowanie tej kwestii poproszono również reprezentantów McLarena, którzy mieli inne opinie.

- Ten system istnieje w F2 i sprawia, że dużo łatwiej radzić sobie z tłokiem - ocenił Oscar Piastri. - Ale przy 20 samochodach nie jest tak źle. Nawet gdy jedzie 10 aut, to i tak zdarzają się problemy. [Obecny format] mi nie przeszkadza.

- Nie muszą tego robić - stwierdził Lando Norris. - Wystarczy, by każdy odpowiednio wykonywał swoją robotę i zjeżdżał z drogi, ale dziś to się nie udało. To wcale nie jest takie trudne, więc szczerze mówiąc, ja byłbym na nie.

- Te zmiany wymagają porządnego przemyślenia - dodał szef zespołu, Andrea Stella. - Kwalifikacje w Monako są stresujące i wymagające. Dla mnie, jako inżyniera wyścigowego, było to jednak coś przyjemnego. Gdy zrobiło się dobrą robotę, można było mieć przewagę. Czasem można też oberwać, jak dziś w przypadku Lando. Według mnie obecny format dodaje czegoś więcej do zawodów. Byle tylko było bezpiecznie.