Porządkowy, który życzył wypadku Hamiltonowi groźnego wypadku, został zmuszony do opuszczenia Grand Prix Arabii Saudyjskiej.

Weekend w Dżuddzie nie jest łatwy dla Lewisa Hamiltona. W piątek wraz z innymi zawodnikami brał on udział w wielogodzinnym spotkaniu, podczas którego debatowano, czy w obliczu ataku na obiekt należący do Aramco, znajdujący się zaledwie 10 kilometrów od toru, należy zgodnie z planem się ścigać. Całą sprawę utrudniała determinacja Saudyjczyków i F1 do rozegrania zawodów.

Los nie był dla Brytyjczyka łaskawy również w sobotę, podczas której jego i George’a Russella wciąż nękały potężny porpoising oraz spore opory powietrza, będące dla siedmiokrotnego mistrza świata na tyle problematyczne, że nie zdołał on wywalczyć w czasówce choćby awansu do Q2, co zdarzyło mu się po raz pierwszy od GP Brazylii w 2017 roku.

Lewis Hamilton, GP Arabii Saudyjskiej 2022

Jak podał The Sun, siedmiokrotny mistrz świata doświadczył także innego, pozatorowego incydentu, choć być może jest to zbyt delikatne słowo. To, co na Twitterze napisał jeden z marshalli pracujących przy wyścigu w Dżuddzie, zasługuje na jak największe potępienie.

- Mam nadzieję, że będzie miał wypadek podobny do incydentu Romana z Bahrajnu - napisał użytkownik o nazwie @Heem4U pod zdjęciem Lewisa.

Miał on na myśli fatalnie wyglądającą, choć łagodną w skutkach w porównaniu do tego, jak tragicznie mogłaby się skończyć, kraksę Romaina Grosjeana z 2020 roku, kiedy to auto Francuza zamieniło się w niemalże śmiertelną kulę ognia.

Inny tweet, dotyczący nawoływania kierowcy Mercedesa do respektowania praw człowieka w Arabii Saudyjskiej, ten sam użytkownik skomentował słowami: - Saudyjskie władze nie odpowiadają psom. Gdyby ktoś go zobaczył, odpowiedziałby mu.

Lewis Hamilton, GP Arabii Saudyjskiej 2022

Portal The Sun przekazał sprawę do FIA i organizatorów, którzy w odpowiedzi poinformowali, iż człowiek odpowiedzialny za te wpisy nie pracuje już na swoim stanowisku. Jeszcze w piątek piastował on tę rolę, co dokumentował w mediach społecznościowych, publikując zdjęcia z pit lane.

Niedługo później porządkowy osobiście ogłosił swoje opuszczenie weekendu rozgrywającego się na Półwyspie Arabskim i zdobył się na przeprosiny dla zdobywcy podium z Bahrajnu, choć ich pierwszym adresatem wcale nie był Lewis.

- Przepraszam Saudyjską Federację Motorsportową i Motocyklową. I kierowcę Lewisa Hamiltona. W moim poprzednim tweecie ogłosiłem moje wycofanie z udziału w wyścigu.

Nie wiadomo, czy są to jedyne konsekwencje tego czynu. Po tym, jak sprawa trafiła do mediów, użytkownik ten zaczął być wytykany na Twitterze i uczynił swoje wpisy prywatnymi.