Przed rozpoczęciem trzeciego treningu F1 w padoku w Hiszpanii doszło do groźnego incydentu. W siedzibie McLarena pojawił się ogień i konieczna była ewakuacja.
Około południa obecne na torze osoby zaczęły zamieszczać w internecie zdjęcia zadymionego motorhome'u stajni z Woking, informując jednocześnie o pożarze wewnątrz.
Na miejscu szybko zjawiła się lokalna straż, a nawet Mario Isola z Pirelli, który jest znany z tego, że poza weekendami wyścigowymi pomaga różnym służbom.
- Dziś rano musieliśmy ewakuować nasze pomieszczenia gościnne w padoku, Team Hub, po tym, jak wystąpił alarm pożarowy. Zespół został bezpiecznie ewakuowany, podczas gdy lokalna straż pożarna zajęła się tym problemem - przekazał McLaren w komunikacie prasowym.
Zajście nie przeszkodziło w rozegraniu FP3, choć wewnątrz motorhome'u miała znajdować się część wyposażenia kierowców. Pomieszczenia gościnne nie są przeznaczone tylko dla VIPów, a przede wszystkim dla pracowników. Nie stoją natomiast bezpośrednio przy głównym budynku z garażami, lecz po drugiej stronie padoku.
W tej chwili nie wiadomo, jaka jest dokładna przyczyna. Mówi się o czymś związanym z instalacją elektryczną, głównie o obszarze nad kuchnią, pomiędzy piętrami.
Najważniejsze jest jednak, że najprawdopodobniej nikt nie odniósł poważnych obrażeń. Jak do tej pory telewizja Sky przekazała tylko, że dwie osoby, które walczyły z ogniem, muszą udać się do szpitala z uwagi na potencjalne zatrucie dymem.
Po trzecim treningu okazało się, że skutki pożaru wywołały dodatkowe komplikacje. Swoje siedziby musiał opuścić również personel Alpine i Pirelli, ponieważ ich budynki sąsiadują z McLarenem.
Aktualizacja
Na początku kwalifikacji F1 do GP Hiszpanii McLaren przekazał, że do szpitala profilaktycznie trafił również jeden z pracowników zespołu.