Lewis Hamilton to bez wątpienia największa osobowość w Formule 1, a nawet w motorsporcie. Co do tego nikt raczej nie ma wątpliwości. Tym razem jego wpływ jest większy, niż kiedykolwiek przedtem. Czy wynika to tylko z pozycji sześciokrotnego mistrza świata, czy to jednak Mercedes chce "ugrać" na tym wszystkim coś większego?

Jako jedyny czarnoskóry zawodnik w stawce Lewis wie o rasizmie więcej niż jego koledzy. Doskonale zresztą obrazuje to sytuacja z testów w Barcelonie w 2008 roku. Hiszpańscy "fani" pomalowali swoje twarze na czarno oraz rzucali w kierunku ówczesnego kierowcy McLarena obelgi na tle rasowym. Nie był to zresztą jedyny raz w tym sezonie, a podstawą wszystkiego był wewnętrzny konflikt z Fernando Alonso sezon wcześniej.

Hamilton wielokrotnie podkreślał, że z rasizmem spotykał się od 8 roku życia i towarzyszył mu praktycznie przez całą karierę. Obecnie temat znów pojawił się w mediach z powodu wydarzeń ze Stanów Zjednoczonych. Po śmierci George’a Floyda Brytyjczyk nie krył oburzenia całą sytuacją. Ostatnie tygodnie upłynęły na jego wsparciu dla wielu podmiotów walczących z rasizmem, nie tylko w USA, ale także Wielkiej Brytanii. Dodatkowo postanowił on wpłynąć na swój własny ogródek, Formułe 1. Powołał do życia organizację „The Hamilton Commision”, która ma pomóc w zwiększeniu różnorodności rasowej oraz kulturowej w sportach motorowych.

F1 postanowiła wesprzeć Lewisa w jego walce. #WeRaceAsOne, ten hashtag będzie towarzyszył nam przez cały nadchodzący sezon. Formuła 1 także postanowiła wspierać walkę z rasizmem i wpływać na zwiększenie różnorodności rasowej. Na malowaniach zespołów pojawiły się tęcze, a sam Chase Carey, CEO Liberty Media, wsparł inicjatywę wpłatą w wysokości miliona dolarów. Nie da się ukryć, że gdyby nie ostra reakcja kierowcy Mercedesa, który zarzucał F1, że ta nie zmieniła się przez 11 lat jego obecności w sporcie. Mówił on nawet o tym, że zarządcy nie robią nic w kierunku pomocy zwiększania owej różnorodności. 

Kiedy wydawało się, że wydarzyło się już wszystko, co mogło w temacie walki z rasizmem, Lewis pociągnął za kolejne sznurki. Chwycił za telefon, zadzownił do Toto Wolffa i powiedział, że zespół powinien zrobić więcej, niż tylko wrzucać ładne posty na social media. Nie da się ukryć, że reakcja zespołu jest swoistym precedensem. Mercedes postanowił zmienić malowanie samochodu na ten sezon i zastąpił srebrny kolor czarnym. Tak samo postąpiono ze strojami kierowców, którzy również mają zmienić swoje malowania kasków. Dodatkowo na systemie HALO pojawił się napis „End Racism”, a sama ekipa zapewniła, że postara się zwiększyć różnorodność rasową w swoich szeregach. Program ma ruszyć do końca sezonu, aby zwiększyć ilość mniejszości z obecnych 3 procent.

Nie wątpliwie jest to pokaz siły Hamiltona. Wykorzystał swoją pozycję w słusznej sprawie i postawił na baczność Liberty Media oraz Mercedesa. Jeden komentarz w mediach sprawił, że F1 ruszyła z ogromną akcją walczącą z rasizmem, a jedna rozmowa z Toto Wolffem zmieniła srebrne strzały w czarne. Niewielu sportowców ogólnie jest w stanie wywołać taką lawinę zmian. Lewis postanowił działać i możliwe, że zmieni w pewien sposób motorsport, na czym od dawna mu zależało. 

Z drugiej strony jest Mercedes, który stanął murem za swoim kierowcą i na kilka dni przed sezonem postanowił zmienić malowanie. W teorii jest to wielki gest do walki z rasizmem, ale można też w tym zobaczyć pewną strategię. Hamilton ma kontrakt do końca tego sezonu. COVID sprawił, że wszystkie zespoły tną koszty, gdzie tylko się da. Nie da się też ukryć, że Brytyjczyk zarabia krocie. Przy obecnych limitach budżetowych z jego pensji można mieć pokryte wydatki na jedną trzecią sezonu. Zespół w ten sposób chce pokazać, że Lewis jest dla nich ważny i ten gest ma utwierdzić go w przekonaniu, że Brackley to miejsce dla niego

Ktoś może mi zarzucić, że szukam biznesu w kwestiach społecznych. Nie oszukujmy się, Formuła 1 to bardzo często bezwzględny biznes. Wszak żaden z zespołów nie posunął się do takiego ekstremum, jak zmiana malowania. Trzeba sobie zdać sprawę, że w takim momencie praktycznie wszystkie materiały marketingowe są bez wartości. Wszystko, na czym występuje srebrny bolid albo kierowcy w białych kombinezonach trzeba stworzyć na nowo. Mercedes jest jednak gotów na takie poświęcenie. Nawet jeżeli jest to, w jakimś stopniu, walka o nowy kontrakt Lewisa, nie da się ukryć, że sama forma ma same plusy.