Kimi Raikkonen wziął na siebie winę za kolizję z Antonio Giovinazzim podczas dzisiejszego Grand Prix Portugalii.
Fiński zawodnik wyścigu na obiekcie Autodromo Internacional do Algarve z pewnością nie zaliczy do udanych. "Iceman", rozpoczynając 2. okrążenie, wjechał w tylną oponę bolidu swojego zespołowego kolegi.
Przez kraksę przednie skrzydło 41-latka utknęło pod jego samochodem, co zmusiło go do wycofania się z rywalizacji.
– To moja wina. Musiałem zmienić jakiś przełącznik na kierownicy i pomyliłem się za pierwszym razem, a potem sprawdzałem, czy wszystko jest dobrze, aż w końcu w niego wjechałem – przyznał Raikkonen.
Na szczęście dla Giovinazziego, jego ogumienie nie uległo zniszczeniu, dzięki czemu mógł on kontynuować jazdę. Ostatecznie Włoch zakończył zmagania w Portimao na 12. miejscu.
– Jest, jak jest. Szczerze mówiąc, to był naprawdę drobny incydent. Muszę porozmawiać z Kimim, ale z mojej strony miałem trochę szczęścia – dodał włoski kierowca ekipy Alfa Romeo.