Weekend F1, podczas którego Max Verstappen może zostać czterokrotnym mistrzem świata, rozpoczął się dla Red Bulla kiepsko. Okazało się, że zespół ma zbyt duże tylne skrzydło.

Max Verstappen i Sergio Perez nie błyszczeli w piątkowych treningach na The Strip. W pewnym sensie odpowiedzialne za to były przerwane próby oraz różne programy jazd, ale ogólne wrażenia również nie były dobre. 

Szybko zauważono, że RB20 jest o kilka km/h wolniejszy na prostych od głównej konkurencji, którą w piątek stanowił przede wszystkim Mercedes, ale też McLaren. Na torze w Las Vegas jest to bardzo istotne, ponieważ dużą część okrążenia pokonuje się z pełnym gazem. 

Normalnie taki problem można byłoby rozwiązać poprzez założenie mniejszego tylnego skrzydła. Tak się nie stanie, bowiem Red Bull nie dysponuje taką specyfikacją i może jedynie dostosować obecną, np. usuwając tzw. Klapę Gurneya lub dokonując przycięcia na miejscu.

Jedynym lekarstwem mogłoby być więc przywiezienie innego elementu z Wielkiej Brytanii na sobotni poranek, ale jest to zadanie arcytrudne, a jak wynika z wypowiedzi Helmuta Marko, nawet wykluczone. Motorsport zapytał dziś Austriaka o to, czy taka operacja jest możliwa. Odpowiedź była krótka: - Nie. 

- Nie mamy innego skrzydła, mniejszego, które widzimy u naszych rywali, a właśnie takie byłoby pomocne - powiedział Marko.

- Na krótkich przejazdach nie jeździliśmy na miękkiej mieszance, a na długich byliśmy tylko częściowo dobrzy. Niektóre kółka były konkurencyjne, lecz tylne opony wręcz znikały. Pojawiły się przebłyski prędkości i teraz musimy dołożyć do tego powtarzalność.

- Potrzebujemy lepszego balansu. Na jednym okrążeniu możemy się poprawić, ale problematyczne jest zużycie opon w tempie wyścigowym. 

Trudne położenie dobrze podsumował Sergio Perez, który wskazał na powiązanie jednych kłopotów z drugimi.

- Głównie chodzi o balans - tłumaczył Checo dla F1TV. - W wolnych zakrętach mocno ucieka nam tylna oś. Zeszliśmy wyraźnie z poziomu tylnego skrzydła, co sprawiło, że w wolnych sekcjach bolid stał się trudny. 

Max Verstappen miał za to najwięcej zastrzeżeń do braku przyczepności.

- Było ślisko. Miałem dużo problemów ze sprawieniem, aby opony zaczęły dobrze pracować na jednym okrążeniu. Długie przejazdy zaczęły się trochę lepiej, ale nawet tam musimy dopracować kilka rzeczy. Tempo na krótkich przejazdach jest za to dość słabe. 

- Moim zdaniem to wydaje się być związane głównie z oponami. Balans samochodu nie jest taki zły, ale zwyczajnie nie mamy przyczepności. Jeździ się jak po lodzie.