Coraz więcej wskazuje na to, że dzisiejszy wyścig F1 w Belgii będzie kluczowy dla losów Sergio Pereza w Red Bullu. Zespół desperacko potrzebuje dodatkowego narzędzia w walce o mistrzostwo świata z McLarenem.

O słabej formie Meksykanina powiedziano i napisano już praktycznie wszystko, aczkolwiek ciągle pojawiają się dodatkowe wątki. Te sugerują, że pozostanie Pereza w ekipie naprawdę wisiało na włosku przed wizytą na Spa-Francorchamps, a trwająca runda może być decydująca w kontekście pozostałych Grand Prix sezonu 2024.

Checo zaliczył wczoraj dobrą czasówkę, choć jego strata do Maxa Verstappena i tak była spora. Co prawda mało brakowało, a z Q3 wyrzuciłby go Alex Albon, ale tak się nie stało. Dzięki temu przynajmniej jeden RB20 ustawi się dziś w pierwszym rzędzie i umożliwi rywalizację z Lando Norrisem oraz Oscarem Piastrim.

Dobra jazda Sergio w nadchodzącym wyścigu może być mocnym argumentem podczas poniedziałkowych dywagacji. Red Bull od dawna zapowiadał przyjrzenie się sprawie tuż po powrocie z Ardenów i te doniesienia wydają się całkiem aktualne, nawet jeśli werdykt może zapaść po przerwie wakacyjnej.

Nowością są jednak plany zorganizowania dnia filmowego na Imoli już w środę, 31 lipca. Wieści o tym jako pierwsze podały dwa zagraniczne portale, Planet F1 oraz Mirror, a później RacingNews365. Udało nam się zweryfikować pochodzenie części tych informacji, choć różnią się one w detalach co do tego, w której maszynie odbędzie się test. Obie, tj. AT03 i VCARB01, mają być natomiast wykorzystywane w przyszłym tygodniu.

Najważniejsze jest to, że na włoskim obiekcie ma dojść do bezpośredniego porównania Daniela Ricciardo i Liama Lawsona w celu ocenienia, kto najlepiej nadaje się do błyskawicznego zastąpienia Checo, o ile zapadnie decyzja o zmianie. To właśnie Australijczyk i Nowozelandczyk są najpoważniejszymi - albo i jedynymi - opcjami. Yuki Tsunoda, choć również ma zjawić się na Autodromo Enzo e Dino Ferrari, nie jest w tej chwili uznawany za poważną kandydaturę. 

Test nie będzie jedynym wyznacznikiem. Z tego, co słyszymy, rozważony ma zostać cały wachlarz wad i zalet. Ze względu na doświadczenie, dojrzałość i przeszłość Honey Badger to teoretycznie bezpieczniejsze rozwiązanie, aczkolwiek po niezbyt imponujących ostatnich paru latach niepewne jest to, na jaki poziom może się wdrapać. Lawson stanowi za to niewiadomą, bo choć w 2023 roku jeździł raczej szybko i błyszczał, to wejście do walki o mistrzostwo świata konstruktorów, mając tylko pięć startów w F1, byłoby skokiem na głęboką wodę.

Red Bull ponadto cały czas ma w głowie kolejną kwestię, a więc aspekt przyszłości Lawsona. Byki powinny zapewnić mu fotel wyścigowy najpóźniej na sezon 2025, aby utrzymać go w swoich szeregach. Jeśli tak się nie stanie, zawodnik będzie mógł zasilić konkurencję. Co prawda jego nazwisko nie przewija się najczęściej w różnych plotkach, aczkolwiek to nie tak, że nie występuje wcale. Szalony rynek transferowy może zresztą łatwo przynieść następny zwrot akcji.