Sergio Perez został wycofany z GP Abu Zabi z powodu usterki, jednak Red Bull zrobił to w taki sposób, by przypadkiem nie wydłużyć neutralizacji.

W końcówce 55. okrążenia, gdy Checo był blisko wjazdu do alei serwisowej, jego inżynier poinformował go o konieczności powrotu do mechaników i zakończeniu udziału w wyścigu. Było to zaskakujące także dla samego zawodnika.

Po wszystkim okazało się, że zespół zauważył problem z jednostką napędową Hondy i z tego powodu zdecydował się na sprytny ruch, jakim było uniknięcie ryzyka awarii na torze.

Byki nie chciały, by ich samochód zatrzymał się gdziekolwiek, ponieważ to przedłużyłoby okres jazdy za samochodem bezpieczeństwa, co z kolei wiązałoby się z ukończeniem wyścigu bez pokazania zielonych flag i brakiem mistrzostwa Maxa Verstappena.

- W tamtej chwili nie miałem o tym pojęcia, ale silnik był na limicie - mówił Perez, cytowany przez Motorsport. - Ostatnią rzeczą, jakiej chcieliśmy, była usterka, która zabrałaby Maxowi okazję na ostatnim okrążeniu. Jednostka była na granicy, więc nie chcieliśmy, żeby się popsuła. 

Sergio Perez, Red Bull

Meksykanin odegrał kluczową rolę nie tylko w samej końcówce rundy, ale przede wszystkim w środku, kiedy poważnie spowolnił Lewisa Hamiltona, tocząc z nim długi - jak na stan swojego ogumienia - pojedynek.

- To było kluczowe w tamtej fazie wyścigu, bo wiedziałem, że Lewis miał to w zasadzie pod kontrolą. Jego okienka VSC oraz SC były praktycznie otwarte i mógł wtedy robić to, co chciał. Miał kontrolę, więc to było krytyczne. Ja natomiast miałem ekstremalnie stare opony, ale udało się. Ostatecznie jestem szczęśliwy, że pomogłem Maxowi i zespołowi. 

- Jednocześnie było to dość trudne, bo nie chcesz aż tak mieszać się w walkę o mistrzostwo kierowców. Myślę jednak, że mój zespół zawsze będzie ponad wszystkim. 

- Tak, w tym samym czasie - dodał, pytany o to, czy obawiał się kolizji, która rozstrzygnęłaby losy tytułu. - Oczywiście byłem w pozycji, w której miałem niewiele do stracenia. Nie jest to miejsce, w którym chcesz się znaleźć, ale zawsze będę stawiał ekipę na 1. miejscu. To było ryzyko.

Sergio Perez, Red Bull

- W tamtej chwili byłem łatwym celem, mając 18-19 okrążeń na miękkiej mieszance, gdy Lewis był na świeżej [twardej]. Odebranie pozycji w zakręcie nr 6 było kluczowe. I tak jak mówiłem, jestem zadowolony, że wyszło, bo mogłem urwać mu jedynie pół sekundy, a trzymałem go dłużej. Z tego się cieszę.

Na konferencji prasowej po GP Abu Zabi swojego zespołowego kolegę mocno komplementował mistrz świata, Max Verstappen, który nie ukrywał, że postawa drugiego Red Bulla była niezwykle istotna, ale też zaznaczał, jak dobre relacje panują obecnie w Milton Keynes.

- Bez Checo nie byłbym w tym miejscu. Oni [Hamilton] mieliby przewagę wystarczającą na pokrycie okienka samochodu bezpieczeństwa. Jazda Checo była niesamowita.

- Gdy zaczynasz współpracę, zawsze trudno ocenić, jak dokładnie będzie to wyglądało. Szybko jednak okazało się, że Checo to po prostu fantastyczny człowiek nie tylko do pracy w F1, ale też świetna i prawdziwie oddana rodzinie osoba. Spędziłem z nim wiele dobrych chwil i widać, że to naprawdę znaczy dla niego sporo.

Sergio Perez

- To bardzo rzadkie, by mieć takiego kolegę w zespole. Pokazał dziś, że jest graczem zespołowym. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować przez długi czas - zakończył Verstappen.

Do słów Maxa, który w trakcie rywalizacji nazwał Sergio legendą, odniósł się też sam Meksykanin.

- Cóż, teraz to on jest legendą. Jest mistrzem świata - dodał Perez.