Christian Horner podkreślił, że Red Bull zamierza walczyć z potencjalnymi apelacjami ze strony Mercedesa, aby obronić tegoroczny status mistrzostw świata.
Ekipa z Brackley zgodnie z przewidywaniami wystosowała po niedzielnym wyścigu podwójny protest, który jednak ostatecznie nie został podtrzymany przez sędziów, co pozwoliło Bykom cieszyć się z pierwszego indywidualnego mistrzostwa dla Maxa Verstappena.
Zespół pod przewodnictwem Toto Wolffa nie zamierza jednak zbyt łatwo odpuścić tego wątku i tuż po werdykcie sędziów potwierdzony został zamiar złożenia odwołania, na co ich strona ma dokładnie 96 godzin.
- Będziemy walczyć z nimi w sądzie apelacyjnym, a następnie w sądzie prawnym, jeśli zdecydują się pójść tą drogą - powiedział szef stajni z Milton Keyens, cytowany przez serwis Racer.
- Uważam, że Michael Masi podjął dziś właściwe decyzje i postępował zgodnie z obecnymi procedurami. Na początku wyścigu czuliśmy natomiast, że popełnił błąd lub że to sędziowie podjęli złą decyzję, kiedy to Lewis postanowił nie oddawać zyskanej poza torem przewagi. Jestem jednak w pełni świadomy, że była to dla nich trudna sytuacja.
- Od dłuższego czasu dyskutujemy nad kwestią „pozwólmy im się ścigać” i o tym, aby wyścigi były wznawiane. Dziś z kolei oba te wątki zostały wcielone w życie przez Michaela.
- Jestem przekonany, że był to emocjonujący finał sezonu dla wszystkich sympatyków F1.
Brytyjczyk przyznał także, iż powyścigowe szachy z przedstawicielami Mercedesa były dla niego oraz innych członków zespołu bardzo wyczerpujące.
- To był emocjonalny rollercoaster. Zaczęło się od złego startu. Lewis świetnie ruszył i dodatkowo miał o wiele lepsze tempo od nas - kontynuował.
- Ich plan zakładał jeden postój w alei serwisowej, a my postanowiliśmy przejechać wyścig na dwie wymiany. Kiedy jednak Nicholas Latifi się rozbił, zdecydowaliśmy się zjechać po kolejne opony.
- Max musiał po prostu to zrobić i miał na to tylko jedno okrążenie. Ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem, a następnie zaczęły przychodzić do nas wezwania do sędziów w sprawie samochodu bezpieczeństwa i kolejnych innych spraw.
- To było naprawdę kilka nerwowych godzin, ale czapki z głów dla FIA i sędziów, którzy moim zdaniem podjęli dziś właściwe decyzje.