Christian Horner wyjawił, co stało za powodem ściągnięcia Maxa Verstappena do alei tuż przed tym, jak na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa.
Pierwszy i jedyny zjazd urzędującego mistrza wydarzył się w momencie, gdy uszkodzony bolid Nycka de Vriesa stał na poboczu. Tuż po tym, jak młodszy z Holendrów opuścił aleję, kontrola wyścigu zarządziła neutralizację. Ta pozwoliła Sergio Perezowi na tzw. darmowy pit stop i w konsekwencji objęcie prowadzenia, którego Checo nie oddał już do mety.
Choć początkowo mogło się wydawać, że Red Bull po prostu przestrzelił z timingiem, spodziewając się wyjazdu czerwonego Mercedesa, to jednak okazało się, że tok myślenia ekipy był zupełnie inny.
- Spisaliśmy się świetnie jako zespół - powiedział Christian Horner. - Pechowy był tylko samochód bezpieczeństwa. Patrząc na to już po wszystkim, powinniśmy byli zaczekać jedno okrążenie dłużej. Zdecydowaliśmy się na zjazd na podstawie tego, co widzieliśmy. Max zaczynał mieć małe problemy z tylnymi oponami, a Checo był kawałek za nim. Strategicznie był to więc optymalny punkt.
- Rzucając okiem na de Vriesa, widzieliśmy, że nie uderzył w bariery na tyle, by zgubić koła. Miał włączony silnik i wydawało nam się, że będzie cofał i pojedzie dalej. W takiej sytuacji nigdy nie myślisz o tym, że dojdzie do neutralizacji. Teraz wiemy jednak, że należało zaczekać, ale nie wiedzieliśmy, czy np. Charles nie zjedzie i nie przeskoczy obu naszych kierowców dzięki temu.
- Nie widzieliśmy de Vriesa, bo pokazali go tylko na moment. Na podstawie śladów na asfalcie uznaliśmy, że przestrzelił hamowanie i po prostu wyjechał z toru. Nie było żadnej oznaki uderzenia w ścianę, więc dopiero na powtórce dało się zauważyć uszkodzenie.
- To była wspólna decyzja. Stratedzy i menedżerowie dają odpowiednie rekomendacje oraz nadzorują pit stopy, a także patrzą na to, czy pokazano np. żółtą flagę i czy będzie neutralizacja. Mamy odpowiednie procedury i w pewnym momencie myśleliśmy nawet o podwójnej zmianie. To jedna z tych rzeczy, przy której czasem ma się szczęście, a czasem nie.
- Max wie, że miał dziś pecha - odparł, proszony o powiedzenie, czy Verstappen szybko zapomni o Baku. - To może pójść w obie strony. Musimy wyciągnąć wnioski i popatrzeć, czy mogliśmy zrobić coś lepiej, ale takie podejście mamy za każdym razem. Na decyzję był ułamek sekundy, ale po wszystkim zawsze łatwo powiedzieć.
Z uwagi na świetne tempo Meksykanina, który zaczynał ścigać swojego kolegę tuż przed serią zjazdów do alei, Horner został zapytany o to, czy możliwy był normalny pojedynek na torze.
- Jasne! Checo wyprzedził Leclerca i odrobił stratę do Maxa. Tak, miał szczęście z samochodem bezpieczeństwa, ale trzeba było to jeszcze utrzymać, gdy z tyłu jechał sam Max Verstappen, który mu nie odpuszczał. W pewnym momencie miał niecałe 4 sekundy przewagi, więc zasługuje na pełne uznanie, bo przejechał świetny wyścig. Teraz musi tylko zacząć robić to na normalnych torach, a nie tylko ulicznych!