Daniel Ricciardo wyszedł bez z szwanku z potężnego wypadku, który miał w drugim treningu przed GP Styrii.
Na początku popołudnowej sesji Australijczyk wypadł z zakrętu nr 9 Red Bull Ringu i z dużą prędkością uderzył w barierę. Auto uciekło mu, gdy tylko rozpoczął skręcanie, jeszcze przed dojazdem do wierzchołka.
Po opuszczeniu maszyny lekko utykał. Uderzenie było na tyle mocne, że musiał wsiąść do samochodu medycznego i przebadać się w centrum.
Szybko okazało się, że nic mu się nie stało. Jak sam powiedział, bardziej jest mu szkoda mechaników, którzy będą musieli odbudować R.S.20.
- Ze mną w porządku, ale szkoda mi naszych ludzi. Po prostu pójdziemy dalej. Rano bolid był dobry, szczególnie pod koniec. Druga sesja mogła być interesująca, ale nasze tempo poznamy dopiero jutro lub w niedzielę.
Ricciardo będzie musiał przeanalizować kraksę wraz z zespołem. Chociaż wziął winę na siebie, nie umiał wytłumaczyć, dlaczego doszło do takiej sytuacji.
- Niestety, to była bardzo krótka sesja dla mnie. Pierwsze szybkie okrążenie szło całkiem dobrze, aż do zakrętu numer 9. To był błąd, który zdarzył się tak szybko, że nie jestem w stanie ocenić, co poszło źle. Skręciłem i od razu straciłem kontrolę. Wiem, że to się zdarza przy tych samochodach w Formule 1, więc to nie jest coś nadzwyczajnego.