Daniel Ricciardo nie powtórzył świetnego wyniku sprzed tygodnia czy z wczorajszych kwalifikacji, niszcząc swój wyścig dużym błędem w zakręcie numer 3.
Australijczyk ruszył do rywalizacji z bardzo dobrego, 5. miejsca, jednak była to ostatnia pozytywna rzecz, jaka przydarzyła mu się w trakcie drugiego weekendu na Silverstone.
Zawodnik ocenił, że wpadka z 31. okrążenia dobiła jego szanse, ale niedzielna rywalizacja znacznie wcześniej wyglądała dla niego niezbyt dobrze.
- To był jeden z tych dni, który progresywnie robił się coraz gorszy. Było dobrze na początku, bo utrzymałem pozycję i miałem tempo samochodów z przodu. Założyliśmy średnie opony, ale ten komplet po prostu nie działał dobrze i szybko się zniszczył. Musieliśmy więc zjechać znów po twardą mieszankę, a następnie narobiłem bałaganu w zakręcie numer 3 i straciłem tył, obracając się w trakcie obrony przed Carlosem. Wtedy było po wyścigu.
Kierowca z Perth porównał swój błąd do tych, które kilkukrotnie w ostatnich latach przydarzyły się Sebastianowi Vettelowi.
Australijczyk dokładnie wyjaśnił, na czym to polega. Przyznał też, że po wyścigu rozmawiał z czterokrotnym mistrzem świata, który tuż po starcie również zwiedzał pobocze, zaliczając wcześniej obrót.
- Złapałem Seba w zagrodzie i czułem, że niestety dla niego, od kilku lat to jest coś w rodzaju "spina Seba". Jesteś po wewnętrznej, wciskasz gaz tak wcześnie, jak tylko możesz, po czym auto ucieka. On zrobił to przy mnie w Austin w 2018 roku. Nie doświadczyłem tego jeszcze.
- Widziałem Carlosa i próbowałem go trochę przycisnąć, ale unikając kontaktu. Wtedy otworzyłem kierownicę tak szybko jak się dało, a następnie wcisnąłem gaz i po prostu się obróciłem. Gdy jest się tak blisko innego auta bokiem, traci się sporo docisku. To normalne, ale utrata jest bardzo szybka i może zaskoczyć.