Daniel Ricciardo wyjawił, że jego były zespołowy kolega z Red Bulla okazał mu szczególne wsparcie podczas trudnych chwil, jakich doświadczył w tym roku.
Sezon 2022 stanowi niełatwą przeprawę dla Australijczyka, który po przedwczesnym zakończeniu współpracy z McLarenem postanowił nie kontynuować startów w przyszłorocznej kampanii, celując w pozostanie blisko środowiska Formuły 1 i powrót do stawki w 2024 roku.
Nie jest tajemnicą, że zawodnik z Antypodów prowadzi obecnie rozmowy ws. otrzymania posady rezerwowego jednej z ekip. W tym kontekście najczęściej jego nazwisko łączy się z Mercedesem i Red Bullem, chociaż żadna ze stron nie uzgodniła jeszcze warunków potencjalnego partnerstwa.
Na torze Interlagos popularny Honey Badger ponownie musiał stawić czoła pytaniom dotyczącym swojej przyszłości, ale też dobiegającej końca i wyjątkowo problematycznej kampanii. Pokusił się on o ujawnienie, iż Sebastian Vettel udzielił mu największego wsparcia i wykazał się ogromną życzliwością wobec niego.
- W tym roku wielokrotnie odbierał telefon i po prostu był moim przyjacielem. Okazywał troskę i zachowywał się tak, jak zrobiłby to prawdziwy przyjaciel. Posiadanie takich osób jest bardzo ważne, ale też nie jest to tak powszechne wśród kierowców.
- Dogadujemy się między sobą i nawiązujemy relacje, ale bycie w przyjacielskich stosunkach jest czymś innym. Niektóre z jego gestów i życzliwość, jaką okazał mi w tym roku, były w pewnym sensie nieoczekiwane. To po prostu bardzo miłe z jego strony - stwierdził, wyrażając wdzięczność czterokrotnemu mistrzowi świata.
- Działo się to nieco częściej wtedy, gdy miały miejsce różne sprawy związane z moim kontraktem i było sporo hałasu - odpowiedział na pytanie, kiedy dokładnie dochodziło między nimi do kontaktu. - Nie chcę go wyróżniać, bo inni kierowcy też mnie wspierali, ale z pewnością to on często odbierał telefon i sprawdzał, co u mnie słychać.
Ricciardo odniósł się także do zawieszenia swojej kariery, przyznając, że jego celem na nadchodzący rok jest połączenie odpoczynku z utrzymywaniem kontaktu z padokiem. Według zawodnika z Perth spędzenie sezonu 2023 na uboczu ma wywołać w nim jeszcze większy głód oraz być lepszym wyjściem niż podpisanie umowy z jednym ze słabszych składów.
- Ludzie mogą mówić, że jeśli jesteś zainteresowany sezonem 2024, to dlaczego nie chcesz startować w przyszłym roku. Ja jednak wiem, jak będę się czuł po pewnym okresie wolnego i oglądania wyścigów w telewizorze lub gdzieś w padoku. Przywróci mi to cały głód. Wciąż go mam, ale chcę go jeszcze więcej.
- Jestem pewien, że wystarczy mi trochę wolnego czasu. Zawsze mamy go w trakcie letniej przerwy, ale to tylko dwa lub trzy tygodnie. Odczułem to po wybuchu pandemii, gdy mieliśmy jakieś trzy miesiące wolnego. Tamten sezon [2020] był prawdopodobnie moim najlepszym od 2016 roku.
- Wiem, jak wpłynie na mnie odrobina nieobecności. Doceniam to, że każdy kierowca jest inny i odczuwa wszystko na swój sposób. Ja natomiast jestem przekonany, że zrobienie sobie przerwy w przyszłym roku sprawi, iż będę niezwykle głodny powrotu w 2024 roku. Dlatego mówię, że chcę wtedy wznowić starty, chociaż nie ma na to żadnych gwarancji - zaznaczył.
- Uważam, że wskoczenie do nowego fotela w nadchodzącym sezonie byłoby ryzykowne. Podczas mojego pobytu w McLarenie zostało udowodnione, że nic nie jest pewne pod względem osiągów. Gdyby z jakiegoś powodu była to stosunkowo nieudana kampania, prawdopodobnie skończyłbym z tym sportem. Taki scenariusz wydaje się być znacznie większym ryzykiem niż przejście na rezerwę.
33-latek wyjawił również, czego oczekuje od roli rezerwowego, jaką najprawdopodobniej obejmie w następnym sezonie, podkreślając istotne znaczenie zachowania równowagi między czasem wolnym a obowiązkami w padoku.
- Chcę mieć wystarczająco dużo czasu dla siebie. Mam na myśli nawet takie rzeczy, jak ograniczony czas na treningi fizyczne, zwłaszcza przy 24 wyścigach w przyszłym roku. Jeśli będę miał więcej czasu dla siebie, bez wątpienia będę w stanie poprawić swoją formę. Nie jest ona przeszkodą, ale chodzi mi o doskonalenie pewnych aspektów i pracę nad sobą w wolnym czasie.
Ricciardo nie wykluczył także możliwości gościnnego startu w innej kategorii, chociaż jego głównym celem jest przetestowanie bolidu F1 w trakcie przerwy od regularnego ścigania, co pozwoliłoby mu zachować niezbędną czujność za kierownicą.
- Prawda jest taka, że na tym poziomie nie ma nic lepszego niż jazda samochodem. Nie możesz zasymulować siły, jaka działa na Ciebie w bolidzie F1. Mogę odbyć wiele treningów wzmacniających szyję, aby zachować formę, ale trzeba usiąść w kokpicie, by poczuć to na własnym ciele.
- To jeden punkt widzenia w tej kwestii. Dobrze byłoby mieć okazję [przetestowania bolidu], aby pokazać trochę prędkości. Nie jestem jednak pewien [że dojdzie do testu], chociaż chciałbym to zrobić.
- Wydaje mi się, że muszę zaczekać, aby zorientować się, gdzie trafię w przyszłym roku. Wtedy pojawi się pytanie, co będę mógł robić. Jeśli poczuję, że zaliczenie jednorazowego startu w innej serii przyniesie mi korzyści i utrzyma mnie w dobrej kondycji, to przyjrzę się takiej opcji.
- Nasze bolidy różnią się od aut turystycznych, więc nie wiem, czy nie oddaliłoby mnie to od F1 - dodał, nawiązując do australijskich Supercars. - Nie chcę jeszcze niczego wykluczać, ale najlepiej byłoby spędzić kilka dni w samochodzie Formuły 1, zamiast walczyć o miejsce gdzie indziej.