Daniel Ricciardo zabrał głos na temat swojej postawy w ostatnim wyścigu F1 oraz słabości VCARB 01. Australijczyk widzi braki w nowej konstrukcji, lecz zdaje sobie sprawę, że mógł spisać się lepiej podczas rundy w Dżuddzie.
Nie tak wyobrażał sobie początek sezonu 8-krotny zwycięzca GP. Po zmaganiach w Bahrajnie Ricciardo musiał zaprezentować się lepiej w Arabii Saudyjskiej, aby odeprzeć wiele negatywnych głosów, które padły ostatnio w jego kierunku.
Tak jednak się nie stało, bowiem 34-latek przegrał z Tsunodą zarówno w piątek, jak i sobotę. Wiele krytyki spadło na byłego kierowcę Red Bulla szczególnie po kwalifikacjach, gdy stracił do Japończyka blisko 0,5 sekundy.
Po przedsezonowych testach oczekiwano zdecydowanie lepszych wyników od RB, a po dwóch rundach stajni wciąż brakuje zdobyczy punktowej.
Australijczyk został zapytany w strefie wywiadów o ograniczenia konstrukcji i wskazał elementy, które wymagają poprawy. Nie krył także rozczarowania swoją postawą w kwalifikacjach, lecz wziął winę na siebie, wiedząc, iż był potencjał na uzyskanie lepszego czasu.
- W trakcie weekendu znaleźliśmy kilka rzeczy, więc ruszając do wyścigu miałem pozytywne nastawienie - powiedział Daniel. - Liczyliśmy, że może coś się wydarzy, lecz byliśmy skazani na to, że będzie pod górkę. Nie wszystko działa w samochodzie w stu procentach. Widzimy kilka wad i musimy się z tym uporać przed następnym wyścigiem.
- Jestem jednak optymistą, ponieważ jeśli uporządkujemy pewne rzeczy, które były nie tak, to nasz samochód będzie naprawdę dobry. Wiem, że stać nas na dużo więcej. To były trudne 3 dni, lecz nie chcę, aby odebrało nam to pewność siebie.
- To nie jest początek roku, na który liczyliśmy, ale to dopiero druga runda. Następne jest Melbourne i jeżeli wszyscy odpowiednio się postaramy, to będziemy mieli udany weekend.
- Niektóre elementy bolidu nie współgrają ze sobą odpowiednio, jeśli chodzi o pozyskiwanie pełnego potencjału. Odczułem to wczoraj [w piątkowych kwalifikacjach], jak i również w Bahrajnie. Wiem jednak, że zostawiłem kilka dziesiątych sekundy na torze.
- Gdy nawierzchnia ewoluowała, a inni się poprawiali, ja wiedziałem, że to był limit auta. Niestety potem obowiązywały zasady parku zamkniętego, a oprócz tego wiedzieliśmy, że nie zdołamy znaleźć rozwiązania w 24 godziny. Jestem pewny, że po wizycie w fabryce wrócimy ze odświeżoną maszyną do Australii.
Ricciardo podsumował również sobotę, tłumacząc także niespodziewany błąd w końcówce zmagań.
- Co do wyścigu, wyjechał safety car, każdy zjechał, a my mieliśmy bardzo wolny pit stop. Nie wiem nawet, czy został pokazany, ale wpadliśmy po tym do tego pociągu kierowców. Ja upewniłem się, że dołożę do tego swój błąd i obróciłem się w zakręcie nr 1. Chciałem, żeby zespołowi było trochę raźniej! - rzucił w swoim stylu.
- Myślę, że samochód bezpieczeństwa i nasz bardzo długi postój miały spory wpływ [na wyścig]. Po wizycie w alei serwisowej wyjechaliśmy w tłoku. Pod koniec obróciłem się w pierwszym sektorze. Możliwe, że było to spowodowane utratą koncentracji. Zbyt mocno najechałem na tarkę, co było tego przyczyną. Pewnie wpłynęła na to również moja frustracja, lecz to nie było planowane. Nie ma wymówek. Chociaż... nie działał mi system podawania napoju, więc to jest moja wymówka!
- Jazda w brudnym powietrzu jeszcze bardziej uwypukla nasze słabości. Gdy jechałem w pociągu, było jeszcze gorzej. To było naprawdę trudna przeprawa, lecz mam nadzieję, że zażegnamy takie problemy [przed następną rundą].