Kierowcy McLarena wypowiedzieli się na temat słabej formy prezentowanej przez swój zespół w pierwszy weekend sezonu 2022.
To nie była zdecydowanie najłatwiejsza i najprzyjemniejsza sobota w życiu dla fanów ekipy z Woking, a już na pewno nie dla jej pracowników i kierowców. Brytyjska legenda już wczoraj wyraźnie zawiodła, nie wchodząc żadnym bolidem do Q3, ale dzisiejszy finisz na P14 i P15, przy całym wyścigu przejechanym na szarym końcu, był sporą porażką.
Była to niemała niespodzianka po bardzo udanej pierwszej turze testów, które przebiegały dla ekipy bez najmniejszych problemów. W Bahrajnie zaś problemem okazały się hamulce i chorujący na Covid Daniel Ricciardo, choć dalej spora część dziennikarzy utrzymywała, że dzięki odpowiedniej masie samochodu uda im się powalczyć z przodu.
Później wszyscy obudzili się w nowej/starej rzeczywistości. Powiedzieć, że MCL36 spisywał się poniżej oczekiwań, to jakby nic nie powiedzieć. Tym właśnie sposobem kierowcom po wyścigu wyraźnie brakowało słów na opisanie sytuacji zaistniałej w teamie.
Ricciardo wytłumaczył za to incydent z pierwszego okrążenia, który skuteczne utrudnił mu otwarcie na torze Sakhir. Sam start Daniela był dobry, ale został on przyblokowany, przez co nie mógł zyskać większej liczby pozycji. Sytuacja pogorszyła się w zakręcie nr 6, gdy kierowca z Perth zobaczył obracającego się Micka Schumachera, którego trącił Esteban Ocon.
- Spodziewaliśmy się, że tak będzie. To był trudny wyścig. Na starcie dałem plamę. Pamiętam, że to były zakręty 6-7, szykana. Widziałem jakiś dym, a potem Lando skręcającego w lewo, jakby poza tor. Mój instynkt podpowiedział mi, żeby jechać za nim, bo spodziewałem się, że na środku toru może być obrócone auto.
- Zrobiłem to, choć dalej nie wiem, czy ten samochód rzeczywiście tam był, ale potem pamiętam, że 2 czy 3 bolidy mnie wyprzedziły, kiedy robiłem unik. To kosztowało mnie pozycje, ale nie wydaje mi się, abym wówczas mógł wyciągnąć z tego coś więcej, a przynajmniej nie czułem, żeby było to bezpieczne.
W dalszej części wypowiedzi Honey Badgera znalazło się nawet miejsce na jakieś plusy. Chociaż nie były zbyt obszerne, dotyczyły tej fazy jazdy, która sprawiała mu problem w zeszłorocznym MCL35M.
- Potem wyścig był po prostu trudny. Mamy wiele do zrozumienia. Są też jakieś pozytywy. Były zakręty, w których czułem się dobrze na wejściu, podczas hamowania, chociaż bardziej w porównaniu do, nazwijmy to, końca stawki, ponieważ nie odnosi się to zbytnio do czołówki.
- Nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być. Musimy pracować, dowiedzieć się, co jest nie tak, a także poprawić się najszybciej, jak to możliwe.
Swoje odczucia po dzisiejszej jeździe opisał też jego team-mate, który mimo rzuconego na początek żartu wcale nie miał powodów do śmiechu.
- Tak, tak, to był świetny wyścig, bardzo mi się podobał. A tak serio - był zwyczajnie trudny. Kiedy jesteś wokół szybszych bolidów i starasz się za nimi utrzymać, wtedy łatwo jest popełnić błąd. Podejmujesz ryzyko zdecydowanie częściej, niż powinieneś. Nie mamy zbyt dobrego auta na ten moment, żeby osiągnąć coś więcej. Przed nami dużo pracy.
Brytyjczyk został zapytany także o to, czy jego zespół spodziewał się tak słabej postawy w otwierający nową erę weekend.
- Może troszkę? Niezupełnie, bowiem już od pierwszego okrążenia w FP1 zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to może być długi weekend. Od pierwszego okrążenia, na którym naciskałem, pomyślałem, że "o tak, jestem zadowolony... trzy sekundy za innymi". Wiedzieliśmy, że będzie ciężko.
- Dużo rzeczy się dzisiaj wydarzyło, bynajmniej dobrych. To był po prostu długi wyścig. Mamy bardzo słabe tempo, co tylko wszystko utrudnia, np. dbanie o opony. Mamy dużo do zrobienia. Wprowadzimy z pewnością kilka korekt i poprawek na przyszły tydzień.