Daniel Ricciardo wrócił na podium po przerwie, która wyniosła prawie 2,5 roku, ale nie wykonał swojej słynnej celebracji w postaci wypicia szampana z buta.

Australijczyk już w pierwszej fazie GP Eifelu, po wyprzedzeniu Charlesa Leclerca, ustawił się na najlepszej pozycji do wykorzystania niepowodzenia jednego z szybszych rywali. Nie miał szans awansować do top 3 czystym tempem, ale w tym pomogła mu awaria Valtteriego Bottasa.

Nie rozwinęła ona jednak czerwonego dywanu przed nim, zapraszając go na podium. Honey Badger musiał poradzić sobie z Sergio Perezem, który wydawał się mieć lepszą strategię. Checo gonił rywala, który miał do wyboru ponowny pit stop lub ryzykowną jazdę na zużytych oponach do mety.

Zawodnikowi Renault pomógł jednak samochód bezpieczeństwa po awarii Lando Norrisa, który wywołał wiele pit stopów, także te Australijczyka i Meksykanina. Po restarcie, który lepiej rozegrał ten pierwszy, zabierając się nawet za Maxa Verstappena, obaj kierowcy dojechali do końca bez żadnych zmian w klasyfikacji.

Gdy Ricciardo stawał na podium w barwach Red Bulla, kibice zostali przyzwyczajeni do tzw. shoey'a, którego zabrakło tym razem. Powodem, jak się okazało, nie była pandemia.

- O stary! To jest fatalne, ale całkowicie o tym zapomniałem! Naprawdę zapomniałem. Powiem ci, dlaczego. Max od razu mnie oblał, a to był pierwszy raz, gdy szampan był tak schłodzony. Normalnie jest dość ciepły, ale teraz był wręcz zmrożony, chociaż może tu było tak zimno. Przez ten szok zapomniałem. Jestem smutny teraz.

- Zrobię to z zespołem, ale tak... Czekałem tyle i myślę, że dlatego zapomniałem. Minęło 2,5 roku. Powróciła radość, a także ten szok. Do tego to nowy zespół, a ja widziałem szczęście na twarzach naszych ludzi.

Już w poprzednich rundach, szczególnie na Spa i na Mugello, Daniel był bardzo blisko upragnionego finiszu w pierwszej trójce, przez co mógł liczyć, że w końcu mu się uda, jeśli wszystko pójdzie pomyślnie.

- To nie jest coś jak na Hockenheim w zeszłym roku, gdy była szansa na szczęśliwe podium. Może nie szczęśliwe, ale dzięki warunkom. My naciskaliśmy ciągle, byliśmy w top 4, w top 5, czyli w dobrym miejscu, gdy ktoś będzie miał pecha. Byliśmy tam. Naciskaliśmy i to dostaliśmy. Szczęście to złe słowo, bo to nadchodziło i się udało.

Trzecia pozycja w GP Eifelu oznacza również, iż kierowca z Perth wygrał zakład z Cyrilem Abiteboulem, którego teraz czeka zrobienie sobie tatuażu.

- To się stanie. Muszę pomyśleć nad projektem. Chcę, by było to coś, co da Cyrilowi uśmiech. Chcę, żeby patrzył na to i się cieszył. Może zapytam go o opinię.