Romain Grosjean szybko wstaje na nogi po poważnym wypadku z niedzieli i w środę rano został on wypisany ze szpitala w sił wojskowych Bahrajnu. 

Na szczęście Francuzowi nie stało się nic poważniejszego i nie musiał przechodzić żadnych zabiegów. 34-latek miał poparzone ręce i nadgarstki, ale wbrew wczesnym doniesieniom, nie doszło do złamania żeber czy kostki.

Rehabilitacja przebiegała bez żadnych komplikacji i rano zespół wydał komunikat o tym, że Romain opuścił szpital. 

- Kierowca Haas F1 Team Romain Grosjean został wypisany ze Szpitala Sił Wojskowych Bahrajnu w środę o godzinie 10:30 czasu lokalnego. Grosjean po niedzielnym wypadku w GP Bahrajnu spędził trzy noce w szpitalu. Grosjean będzie kontynuował prywatną rehabilitację w wyniku poparzeń na tylnej części rąk i pozostanie na ten czas w Bahrajnie. W imieniu Romaina Grosjeana i Haas F1 Team dziękujemy wszystkim, którzy się nim opiekowali w szpitalu w Bahrajnie - brzmi komunikat zespołu Haas. 

Jeszcze w trakcie pobytu w szpitalu 34-latek zdecydował się na udzielenie mocnego wywiadu dla TF1, w którym zdradził jak wyglądał wypadek jego oczami. 

- Nie wiem, czy słowo cud może być w tym przypadku użyte, ale to nie był mój czas na śmierć. Czułem się, jakby to było znacznie dłużej niż 28 sekund. Mój wizjer stał się pomarańczowy, widziałem tylko ogień z mojej lewej strony. Myślałem o wielu rzeczach, w tym o Nikim Laudzie. Myślałem, że to nie jest możliwe, aby tak skończyć, nie w tamtym momencie. Nie mogłem zakończyć tak mojej przygody w Formule 1. Potem myślałem też o dzieciach - musiałem to dla nich zrobić. Moje ręce były w płomieniach, więc czułem, że podłoga też się pali. 

- Bardziej się bałem o rodzinę i przyjaciół. Moje dzieci to największe źródło mojej dumy i energii, myślałem bardziej o nich niż o sobie. Myślę, że będę musiał wykonać pracę pod względem psychologicznym, bo śmierć zajrzała mi w oczy. Nawet w Hollywood nie jesteśmy w stanie zrobić takich zdjęć. To największa kraksa, jaką widziałem. Samochód łapiący ogień, eksplodujący, bateria, która też stanęła w ogniu - to dodało wiele energii do uderzenia. 

- Czuję się szczęśliwy, że żyję, że widzę rzeczy inaczej. Ale mam także potrzebę powrotu do samochodu. Jeśli będzie to możliwe, to wsiądę do bolidu w Abu Zabi, bo nie tak chcę kończyć swojej przygody w F1. To jest jak drugie narodzenie. Wyjście z tych płomieni jest czymś, co zaznaczy się na zawsze w moim życiu. Wielu ludzi okazało mi miłość i to mnie bardzo dotknęło, więc mam trochę łez w oczach. 

Wciąż nie wiadomo ile potrwa rehabilitacja Romaina Grosjeana i czy doświadczony Francuz będzie w stanie pojechać w GP Abu Zabi. Kierowcy pozostaje życzyć zdrowia i szybkiego powrotu do pełni sprawności, bo to w tej chwili jest najważniejsze.