Cóż to był za rollercoaster dla George'a Russella. Ciężko jest znaleźć jedno słowo czy nawet zdanie, w którym by można opisać, to co się stało w tym wyścigu z Brytyjczykiem.
Russell po świetnym starcie i incydencie pomiędzy Leclerciem, Verstappenem i Perezem był na pierwszym miejscu, którego nie oddał przez kolejne blisko 70 okrążeń. Brytyjczyk imponował mocnym tempem, które narzucał Bottasowi i dojrzałą jazdą na przestrzeni całego wyścigu.
Niestety przez nieszczęście i rzeczy niezależne od niego spadł na prawie sam koniec stawki i wciąż nie wiadomo, czy z Sakhiru wywiezie punkty.
- To co się stało, ciężko złożyć w słowa. Gdy wysiadałem z samochodu... no szczerze, nie było to fajne uczucie. Miałem wyścigi, w których zabierano mi zwycięstwo, ale w tym wyścigu dwa razy... nie mogłem w to uwierzyć. Dałem wszystko, co miałem, starałem się zarządzać wyścigiem i stworzyć komfortową przewagę na pierwszych okrążeniach. Kontrolowałem przewagę nad Valtterim, później po zamieszaniu spadłem za niego i musiałem go wyprzedzić, później też dorwać Checo. Miałem przewagę opon, czułem, że jestem bardzo szybki. Jestem podłamany, ale jednocześnie dumny z tego, co udało się osiągnąć i zadowolony, że dostałem szansę.
Russell dzisiaj może mieć głównie żal do mechaników Mercedesa i najzwyczajniej w świecie pecha. Natomiast etatowy kierowca Williamsa po wyścigu bronił ludzi z Mercedesa.
- Takie rzeczy się zdarzają. Czasem twój kierowca coś schrzani, tak miałem w Williamsie w tym roku, czasem coś złego się stanie, uczymy się z takich rzeczy, decyzja o zmianie opon była bardzo późna, dosłownie sekundy przed tym jak wjechałem do alei. Chociaż mam pierwsze punkty w F1! (śmiech)
- Chcę wspomnieć jeszcze o Sergio. On jest świetnym kierowcą, w F1 jest bardzo długo i zasługiwał na zwycięstwo, może akurat nie musiał dzisiaj wygrywać (śmiech), ale jak powiedziałem wcześniej, bardzo zasłużył na wygraną i jestem szczęśliwy, że dostał taką szansę.