George Russell po wywalczeniu ósmego pola startowego otwarcie przyznał, iż nie żałuje swojej decyzji o przejściu na slicki w samej końcówce kwalifikacji przed Grand Prix Kanady.
Brytyjczyk był jedynym zawodnikiem na przestrzeni sobotniej czasówki, który zdecydował się zaryzykować i przejść na opony przeznaczone na suchą nawierzchnię, co jednak dość szybko okazało się nietrafionym zagraniem z uwagi na niesprzyjające warunki na torze.
Kierowca Mercedesa podczas swojej mierzonej próby już na etapie drugiego zakrętu stracił panowanie nad bolidem, co poskutkowało wypadnięciem na pobocze i kontaktem z pobliską bandą.
- W Monako byłem bardzo zaskoczony tym, jak szybko wszystko się zmieniało. Przy innych okazjach też miałem podobne odczucia - stwierdził George Russell w rozmowie ze Sky Sports.
- Wystarczy, że połowa linii wyścigowej jest sucha i wszystko się zmienia. Uważam, że w tamtym momencie mniej więcej połowa toru była całkowicie sucha, a w pozostałej części widoczna była już bardzo mała przesychająca linia. Mieliśmy dziś naprawdę bardzo dobry samochód, ale wystarczył tylko jeden zakręt, żeby wszystko zaprzepaścić. To właśnie przytrafiło mi się w drugim zakręcie.
- Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku w Soczi, kiedy byłem jednym z trzech kierowców, którzy przeszli z przejściówek na slicki, dzięki czemu wywalczyłem wówczas trzecią pozycję startową.
- Oczywiście było to duże ryzyko, ale wiązało się to z dużą nagrodą. Dziś niestety takie zagranie się nie opłaciło, ale wyścig jest dopiero w niedzielę. Jestem jednak zadowolony z tej decyzji. Moim celem jest walka o pole position. Nie jestem tutaj po to, aby zadowolić się trzecia lub czwartą lokatą.
- Po przejechaniu okrążenia rozgrzewkowego miałem z tylu głowy to, że finałowe kółko może być tym jedynym, ale czasami nie wszystko jest takie proste. Jak już mówiłem, cieszę się, iż zdecydowałem się na takie zagranie, gdyż mogło się to opłacić. Ostatecznie jestem na ósmym miejscu. To nie jest koniec świata.
Zawodnik z King's Lynn dodał także, iż lepszym rozwiązaniem byłoby porzucenie slicków po przejechaniu kółka wyjazdowego i ponowne przejście na przejściówki.
- Z perspektywy czasu widzę, że powinienem był zjechać do boksu po okrążeniu wyjazdowym, aby powrócić do przejściówek. Dzięki temu miałbym szansę przejechać jeszcze jedno mierzone okrążenie, na którym mógłbym coś ugrać. Następnie wylądowałem na poboczu i uszkodziłem swój samochód. Było już więc za późno, aby zjechać do garażu po nowe opony.
- Mimo wszystko nie żałuje tej decyzji. Prawdopodobnie żałowałbym bardziej, gdybym zakwalifikował się na P3 lub P4 i nie spróbował przejechać okrążenia na slickach. Tak to już bywa w sporcie.