Piątkowe treningi przed GP Singapuru zasugerowały, iż możliwa jest walka o zwycięstwo, która nie rozegra się tylko między zawodnikami Red Bulla.

Byki nie potrafiły okiełznać swoich maszyn w trakcie wczorajszych jazd. W oczy rzucały się nie tylko wyniki, m.in. miejsca 7-8 w wieczornej sesji, ale też ujęcia z kokpitów. Poza tym kierowcy regularnie zgłaszali zespołowi przez radio, że nie czuli się zbyt pewnie. 

- Miałem duże problemy z balansem - ocenił Max Verstappen. - W FP2 spróbowaliśmy paru rzeczy i niektóre zadziałały, a inne nie. Natomiast przez cały czas nie mogliśmy trafić, więc jest trochę do przepracowania. Nie rozumiemy kilku aspektów i musimy się temu przyjrzeć. Spróbuję się poprawić, ale strata jest dość duża. Ferrari jest bardzo szybkie, a my zwyczajnie o wiele gorsi, niż zakładaliśmy. 

Podobne spostrzeżenia miał Sergio Perez, który również zwrócił uwagę na czerwone samochody: - Jest kilka interesujących rzeczy, którymi musimy się zająć przed jutrem. Szczególnie w FP2 mieliśmy duże problemy z tyłem bolidu. Nie oczekiwaliśmy, że Ferrari będzie tak mocne. Sami po prostu jesteśmy za daleko. Oby jutro udało nam się zbliżyć, ale spodziewam się sporego wyzwania. 

Najmocniej włoską stajnię docenił George Russell, który zakłada, że znane ze sprytnych planów Ferrari może mieć jeszcze większy potencjał.

- To na pewno był nasz najlepszy piątek w tym roku - stwierdził Brytyjczyk. - Jest bardzo ciasno, może nawet między pięcioma ekipami, więc to ekscytujące.

- W tej chwili Ferrari wygląda na faworyta, a nie wydaje mi się, że wykorzystywało jednostkę napędową w pełni. Prawdopodobnie mają jeszcze kilka dziesiątych w kieszeni. My raczej będziemy walczyć o drugi rząd, ale tu nigdy nie wiadomo. 

Z oczywistych względów reprezentanci składu z Maranello byli bardziej zachowawczy.

- To zaskakujące, ale nie chcemy dać się ponieść - powiedział Charles Leclerc. - To tylko piątek i oczekujemy, że inne zespoły pokażą więcej w sobotę. To prawda, że nie zakładaliśmy takich wyników w piątek i start jest dobry. Musimy skupiać się na sobie i zrobić to samo kolejnego dnia. 

- Będzie bardzo ciasno. Obyśmy tylko nie mieli żadnych niemiłych niespodzianek, przez które zaczniemy być wolniejsi, niż w tej chwili myślimy. Do tej pory wszystko wygląda dobrze. 

Carlos Sainz bagatelizował nawet skalę problemów Red Bulla: - Nie wierzę w to - rzucił Hiszpan. - Na długich przejazdach już teraz wyglądają na najmocniejszy bolid.

- Gdy tylko złapią prędkość na jednym okrążeniu, będą walczyć o pole position. Obyśmy również tam byli. Wygląda jednak na to, że Aston, McLaren i Mercedes też się tam znajdą. Może nas czekać ekscytujący dzień.