Po tym, jak ogłoszono, że Lewis Hamilton wróci na ostatni wyścig tego sezonu, pewne było, że do bolidu Williamsa ponownie wsiądzie zastępca siedmiokrotnego mistrza świata w Mercedesie podczas Grand Prix Sakhiru, George Russell. Młody Brytyjczyk jest nieco zawiedziony tym faktem.

Zmagania w Bahrajnie tydzień temu odbyły się bez Lewisa Hamiltona. 35-latek był zakażony koronawirusem, jednak pokonał chorobę i powrócił do rywalizacji na ostatnią rundę mistrzostw w tym sezonie, która rozpoczęła się dziś w Abu Zabi.

Tym samym do samochodu Williamsa z powrotem przeniósł się George Russell, który tydzień temu pojechał w Mercedesie w zastępstwie za siedmiokrotnego mistrza świata. Mr Saturday jest jednak rozczarowany tym, że podczas tego weekendu nie będzie mógł prowadzić "Czarnej Strzały".

Szczerze mówiąc, to dziwne uczucie. Przed wyjazdem do Bahrajnu naprawdę pragnąłem spędzić dwa tygodnie w samochodzie Mercedesa, dlatego, że tydzień temu chciałem nauczyć się wszystkiego, czego potrzebowałem, aby do Abu Zabi przyjechać bez żadnych wymówek – powiedział.

– Jednakże w Bahrajnie wypadłem nieźle, jeśli patrzeć na sam występ, zatem pomyślałem, że to był dobry weekend. Oczywiście, że naprawdę chciałem wygrać, a więc teraz miałbym świetną okazję, żeby to uczynić – przyznał etatowy kierowca Williamsa.

Rzeczywistość jest inna i Russell dobrze o tym wie.

– Niemniej jednak zespół Williamsa dał mi tę szansę, tak ciężko dla mnie pracował przez ostatnie dwa lata i moim obowiązkiem jest zakończenie sezonu tutaj. Jestem tu po to, aby to zrobić – rzekł.

Na zawody w Abu Zabi cel Brytyjczyka jest jasny. Chce on, by Williams uniknął pierwszego od 42 lat sezonu bez żadnego "oczka" na swoim koncie.

– Będziemy próbować wszystkiego, co w naszej mocy, aby zdobyć punkty. Jest kilka drużyn, które walczą o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, ale Carlos Sainz, Daniel Ricciardo czy Sergio Perez odchodzą ze swoich ekip, więc nie będą zwracali dużej uwagi na to, czy rozbiją swoje auta. Wiadomo jednak, że czyste tempo nie da nam pozycji w czołowej dziesiątce – stwierdził żartobliwie zawodnik Williamsa.