George Russell był bardzo niezadowolony po kwalifikacjach, które zakończył na 19. miejscu.
Brytyjczyk pod koniec Q1 był uczestnikiem zamieszania na torze i stracił czas, znajdując się bardzo blisko Kimiego Raikkonena i Estebana Ocona, którzy zostali wezwani na dywanik do sędziów.
Po odpadnięciu z czasówki zawodnik ostro odniósł się do zespołu, przyznając w niekoniecznie kulturalnych słowach, że to jego ekipa powinna wykorzystywać wpadki, a nie je popełniać.
Już na chłodno, po opuszczeniu samochodu, 22-latek wyjaśnił, co miał na myśli i dlaczego był taki sfrustrowany.
- Jesteśmy najwolniejsi w stawce. Mieliśmy kilka niesamowitych sobót, ale potrzebujemy ekstremalnych warunków, by mieć taką okazję. Dziś były takie absurdalne warunki, ale my byliśmy w to zamieszani. To absurd.
George już w trakcie treningów krytykował tłok na torze, przewidując, że w końcu może dojść do kraksy. Patrząc na zajście z końcówki FP3 i ratowanie się Lewisa Hamiltona, prawie trafił.
Po kwalifikacjach dodał także, że to Williams jest w najgorszej sytuacji, bo rywale wolą jechać za szybszym samochodem, do którego utrzymają dystans w trakcie podciągania się.
- Wszystko zaczyna się, gdy wyjeżdżasz z pit lane. Nie będę pokazywał palcem na nikogo, ale każdy ma tak samo. Nie wiem, czemu każdy zespół wysyła wszystkie samochody w tym samym czasie. Przecież jasne jest, co dokładnie się stanie.
- Każdy szuka cienia, nikt nie chce prowadzić. Ja staram się przebić, bo nikt nie chce utknąć za Williamsem, bo dogoni go w trakcie okrążenia. Dlatego każdy mnie blokuje. To się skończy wypadkiem. Trochę to komiczne.