Dzięki współpracy z Wydawnictwem SQN przedstawiamy kolejną książkę o tematyce Formuły 1 na polskim rynku. Tym razem jest to biografia Kimiego Raikkonena, którą objęliśmy patronatem medialnym.
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta pozycja jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie, ale także prawdziwa przyjaźń.
Jedyna w sowim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
- Gbur i milczek czy skory do żartów i zabawy wesołek? Kimi Räikkönen na co dzień przywdziewał tę pierwszą maskę, zachowując swoje prawdziwe ja dla wąskiego kręgu najbliższych, zaufanych osób. Jedną z nich jest doświadczony dziennikarz Heikki Kulta, który opisuje historię „Icemana” bez cenzury i kompromisów – tak jak zasługuje na to jej bohater, bo sam właśnie taki jest – przyznaje Mikołaj Sokół.
- Sam publicznie nie mówił zbyt wiele, ale opowiadać o nim można godzinami. Z pozoru zimny jak lód, ale piekielnie szybki, może nawet najszybszy w stawce. Niby cichy, ale potrafiący imprezować naprawdę hucznie. Jeśli pamiętacie Kimiego tylko z przeciętnej końcówki kariery, to przypomnicie sobie, kim naprawdę jest – dodaje Grzegorz Jazienicki, najlepszy redaktor najlepszego portalu na czarnogórskiej domenie.
Więcej o książce znajdziecie TUTAJ
Autor z fascynacją przygląda się Räikkönenowi i jego wyjątkowej karierze od zera do milionera. Jako najmłodszy z czworga dzieci Kimi był nieprzeciętnie ambitny i nie pozwalał, by ktokolwiek mówił mu, co ma robić, a głos podnosił tylko w kabinie kierowcy. Kulta od początku zwrócił uwagę na lakoniczność wypowiedzi Icemana, który za wszelką cenę próbował zachować prywatność, ale w końcu pozwolił się mu oswoić.
Fragment książki:
„Chociaż w przypadku Kimiego sezon 2008, kolejny po zdobyciu mistrzostwa, można by opisać w kilku słowach, to jednak pewnych kamieni milowych tego roku nie wolno po prostu przemilczeć.
Po pięciu pierwszych wyścigach wydawało się, że obrońca tytułu wciąż jeszcze panuje nad sytuacją. Dzięki wynikowi z Turcji Kimi prowadził w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata swój ostatni raz w Ferrari. Wtedy fiński gwiazdor był siedem punktów przed Felipe Massą i Lewisem Hamiltonem, pomiędzy którymi rozegrała się ostatecznie walka o najważniejszy laur roku.
Perfekcyjne otwarcie sezonu w Melbourne okazało się tym razem marzeniem ściętej głowy. Z Australii pozostały w zasadzie tylko skojarzenia ze znaną z charakterystycznego wizerunku scenicznego rockową legendą The Kiss oraz jej logiem, na którym napisane jest „Loud & Proud”, czyli „Głośno i z werwą”.
Muzyka rockowa chyba nie mogłaby się lepiej przepleść się z Formułą 1. W obu dziedzinach można być przecież „Loud & Proud”. Po wyścigu otwarcia w Melbourne ten wspólny mianownik nabrał realnego wymiaru. The Kiss zawładnęli sceną i zagrali swoje największe hity. Był to jeden ze znakomitszych występów w 35-letniej historii amerykańskiej kapeli. Ale dla mnie osobiście najważniejszym doświadczeniem było to, że mogłem uczestniczyć w konferencji prasowej w hotelu Kimiego, na której kierowca spotkał się z muzykami.
Niektórzy wierzyli, że Kimi tego dnia, przed koncertem, sam zagra jeden z większych hitów swojej kariery: gdyby wygrał, odnotowałby jedyną serię trzech zwycięstw z rzędu w swojej karierze. Nikt jeszcze wtedy nie mógł przewidzieć, że drugiej takiej szansy nie będzie.
Zespół The Kiss jest starszy niż Räikkönen, ale różnicy wieku między nimi wcale nie było widać, gdy kierowca i umalowani chłopcy ściskali sobie dłonie i wspólnie pozowali fotografom. Gene Simmons, także wtedy pokazujący prasie swój sławny język, wraz z Paulem Simonem ogłosili, że są fanami sportów motorowych.
Räikkönen pragnął rozpocząć sezon 2008 lepiej niż poprzedni. Chodziło o cztery pierwsze wyścigi. Udało mu się zrobić to, co sobie założył: wiosną 2007 w analogicznym okresie zdobył 22 punkty, teraz zebrało się ich 29. W dalszej części sezonu doszło jednak jeszcze 46, podczas gdy zdobycz mistrzowskiego zrywu z poprzedniego roku była prawie dwa razy większa – wyniosła 88 punktów.
Popularność mistrza oczywiście wytrzymała gorszą passę. Podczas Grand Prix Monako Livio Oricchio, dziennikarz gazety „O Estado de S. Paulo”, zachwalał przy mnie swój czterodniowy pobyt w Finlandii, w rodzinnych stronach Kimiego. Twierdził, że nie zapomni tej podróży do końca życia. Napisany przez niego tekst o Finlandii i domu mistrza zajął aż całą stronę. W Brazylii artykuł wywołał olbrzymią falę komentarzy – według Oricchio wszystkie były pozytywne. Nie zacytuję teraz całego tekstu, początek jednak wystarczy:
W zimnej Finlandii, blisko bieguna północnego, jasnowłosy chłopiec budzi się na siusiu. Toaleta znajduje się na dworze. Ponieważ jest zima, chłopiec szybko wraca do domu. Myśli, że któregoś dnia zapewni rodzicom lepsze warunki życia, żeby nie trzeba było wychodzić za potrzebą na zewnątrz. Tak też zrobił. Ten chłopiec to Kimi Räikkönen. Mistrz świata w wyścigach.”