Do grona krajów, które chciałyby w najbliższej przyszłości gościć u siebie Formułę 1, dołączyła właśnie Rwanda. 

Najwyższa kategoria wyścigowa na świecie przeżywa obecnie swój złoty okres, a co za tym idzie, wiele nowych lokalizacji wyraża spore zainteresowanie na ugoszczenie u siebie dwudziestu najszybszych kierowców globu.

Choć obecny harmonogram jest już bardzo przepełniony i budzi mieszane uczucia, to władze sportu chcą w pełni wykorzystać ten moment i tym samym cały czas prowadzą dyskusje na temat rozszerzenia kalendarza o kolejne wydarzenia. Aby odchudzić rozkład jazdy i pozwolić na organizację kolejnych Grand Prix, niektóre z istniejących rund mogą wkrótce wejść w tryb rotacyjny. Od dawna przyjmuje się, że taki los czekać będzie GP Holandii i GP Belgii.

Nie tak dawno sporo mówiło się o możliwym wyścigu w Tajlandii lub Korei Południowej, aczkolwiek próżno szukać jakichkolwiek nowych szczegółów na temat tych projektów. Nie jest również tajemnicą, iż zarządcy F1 od dłuższego czasu mocno spoglądają w stronę powrotu do Afryki.

Niewiele brakowało, aby w sezonie 2024 do kalendarza powrócił obiekt Kyalami, aczkolwiek na ostatniej prostej kwestią nie do przeskoczenia okazały się sprawy polityczne, a mianowicie powiązania rządu RPA z Rosją. 

Co ciekawe, taki rozwój wydarzeń nie spowodował ponownego oddalenia się od tego kontynentu, gdyż według raportu serwisu Motorsport w przyszłym miesiącu odbyć ma się spotkanie przedstawicieli serii z promotorami z Rwandy. 

W całym tym wątku należy podkreślić, że ten kraj już od dłuższego czasu jest dość aktywny w formułowym środowisku. Świadczą o tym takie fakty jak to, że na tegorocznym GP Monako obecna była delegacja Rwandyjskiej Rady Rozwoju, a ponadto w grudniu w stolicy kraju, Kigali, odbędzie się zgromadzenie FIA i gala wręczenia nagród. 

- Oni podchodzą do tego na poważnie - powiedział Stefano Domenicali w rozmowie z portalem Motorsport. - Przedstawiono nam dobry plan i tym samym mamy umówione spotkanie na koniec września. Mowa w tym przypadku o organizacji wyścigu na permanentnym torze. 

- Chcemy być obecni w Afryce, ale potrzebujemy odpowiedniej inwestycji i właściwego planu strategicznego. Przede wszystkim musimy wybrać odpowiedni moment i upewnić się, że w tym kraju, w tym regionie i na tym kontynencie będzie czekało nas odpowiednie przyjęcie, ponieważ każdy ma inne priorytety. Zawsze musimy być bardzo ostrożni w podejmowaniu tego typu decyzji. 

- Do 2020 roku byliśmy w sytuacji, w której liczba krajów chcących gościć u siebie F1 nie była tak liczna. Dlatego też w tamtym czasie nie byliśmy w stanie wywierać czegoś na wzór konstruktywnej presji w odniesieniu do tego, co możemy zaoferować naszym klientom i fanom. Teraz jesteśmy w zupełnie innym położeniu. Tak wiele miejsc na świecie chce gościć F1, że to pozwala nam upewnić się, iż jesteśmy w stanie pracować wspólnie nad poprawą produktu.

- Te 24 wyścigi - to będzie stabilna liczba. Możemy dopracować te, o których rozmawiamy, aby zobaczyć, co przyniesie przyszłość w perspektywie średnioterminowej. Nie spodziewam się dużych zmian w najbliższym czasie, ale w ciągu następnych kilku miesięcy musimy omówić, jak będą wyglądać lata 2026, 2027 i 2028. Mamy na stole różne opcje, więc jesteśmy w dobrej sytuacji.