Wielki dołek, w jakim znalazła się ekipa z Maranello, podważył sens ruchu Carlosa Sainza, który po sezonie 2020 zamieni pomarańczowy samochód na czerwony.

Hiszpan podpisał dwuletni kontrakt z włoskim zespołem, w którym zastąpi Sebastiana Vettela. Swoją decyzję podjął w maju, czyli w momencie, gdy wszyscy oczekiwali na powrót do ścigania.

Wtedy też forma Ferrari była pewną niewiadomą i tematem wielu dyskusji tylko na podstawie wyników testów przedsezonowych, które nie dały pełnego obrazu. Mimo tego, że w lutym Mattia Binotto regularnie zapewniał, że SF1000 nie jeździ wybitnie szybko, to wielu ludzi zakładało, że Włosi mogli ukryć nieco tempa.

Początek sezonu 2020 pokazał, że jest nawet gorzej, niż zakładano w trakcie 6 dni w hiszpańskim Montmelo. Po zawarciu niesławnej ugody - o której poinformowano w momencie zakończenia ostatniego dnia testów - zespół nie korzysta już z silnikowego triku, a reszta jego pakietu także pozostawia wiele do życzenia.

Co gorsze, pakiet ten, przynajmniej częściowo, będzie wykorzystywany także w sezonie 2021, na który ekipy nie przygotują całkowicie nowych samochodów. Oznacza to, że obecne problemy Ferrari są także problemami ich nowego kierowcy, Carlosa Sainza. On jednak póki co ma w głowie coś innego, czyli swój bardzo niełatwy sezon 2020.

- Czuję się bardzo komfortowo z decyzją, którą podjąłem. Mam sto procent wiary w to, co przygotować mogą ludzie w Ferrari na przyszłość. Przypomnijmy chociażby zeszły rok, w którym byli w stanie zdobyć pole position siedem razy. To zespół, który wie, jak tworzyć bardzo dobre samochody.

- Niezależnie od tego, czy jestem zdenerwowany tym, obecnie denerwuje mnie utrata 30 punktów nie z mojej winy. To teraz naprawdę mnie obchodzi, to o tym myślę, idąc spać i zastanawiając się "gdzie do cholery straciłem tyle punktów i czemu to przytrafiło się mi?". Jestem więc całkowicie pewny i gotowy na przyjście do Ferrari na przyszły sezon. Nie mógłbym być bardziej podekscytowany.

Hiszpan przyznał nawet, że dzięki zachowaniu włoskich kibiców zaczyna dostrzegać plusy podpisania umowy z ich ukochanym zespołem. Biorąc pod uwagę prestiż bycia zawodnikiem Ferrari, wspomniał nawet, że wykonanie takiego ruchu zawsze jest pozytywne.

- Już teraz czuję ekscytację Tifosi. Sposób, w jaki reagują na mnie, gdy opuszczam hotel, gdy jestem między hotelem a samochodem - choć nie trwa to długo - daje mi dobrą energię, a oni jakoś potrafią mnie znaleźć. Dzięki temu zaczynam czuć, jak ekscytujący będzie przyszły rok, gdy będę częścią takiego zespołu i takiej historii. 

- Szczerze mówiąc, sądzę, że nie istnieje zły czas na pójście do Ferrari. To tak unikalne doświadczenie, tak wyjątkowe miejsce dla kierowcy Formuły 1, że nie sądzę, iż kiedykolwiek będzie moment, w którym ktoś powie "nie chcę iść do Ferrari". Dajcie mi tę możliwość sto razy, za każdym razem się zgodzę.