Carlos Sainz zakończył kwalifikacje do GP Singapuru na ścianie za ostatnim zakrętem. Na domiar złego po wyjściu ze swojego bolidu F1 popełnił prosty błąd, za który sędziowie przyznali mu wysoką grzywnę.

Już w trakcie transmisji okazało się, że Hiszpan został przyłapany na przejściu przez tor bez zezwolenia porządkowych. Takie zachowanie jest uznawane za niebezpieczne, a najmocniej przekonał się o tym Lewis Hamilton po GP Kataru 2023 - wtedy na Brytyjczyka nałożono aż 50 tysięcy euro grzywny, z czego połowa została zawieszona.

Teraz kara jest łagodniejsza i wynosi 25 tysięcy euro, a połowa kwoty znów pozostaje w zawieszeniu do końca sezonu 2024, o ile Carlos nie zrobi już niczego podobnego.

- Przepisy wyraźnie zaznaczają, że takie postępowanie nie jest dozwolone i może stworzyć potencjalnie bardzo niebezpieczną sytuację - uzasadnili sędziowie. - Ponadto zostało to podkreślone przez dyrektora wyścigu na poprzedniej odprawie kierowców.

- Arbitrzy przyjęli tłumaczenie Sainza. Zawodnik myślał, że tor był czysty, gdyż on sam znajdował się za wjazdem do alei i to podczas obowiązywania czerwonej flagi. Nadal natomiast trasę okrążało pięć bolidów i istniała możliwość, że jeden z nich popełni błąd i nie wjedzie do pit lane lub zrobi to szybciej, niż zakładał Sainz. Dodatkowo wokół były inne potencjalnie niebezpieczne pojazdy, o których kierowca już nie wiedział.

- Sędziowie porównali to zajście do innych, za które karano [za przejście przez tor] w warunkach wyścigowych, ale przy neutralizacji. Uznano, że ten przypadek jest łagodniejszy ze względu na czerwoną flagę. Podejście kierowcy w związku z byciem za wjazdem do alei to kolejny czynnik łagodzący. W świetle jasnego przepisu i podkreślenia sprawy na briefingu kierowców sędziowie postanowili jednak nałożyć mniejszą sankcję oraz zawiesić połowę do końca sezonu 2024.

Co ciekawe, nie jest to jedyna wpadka, jaką reprezentant Ferrari zaliczył w czasówce. Wcześniej nie ominął pachołka za zakrętem nr 2 w należyty sposób, za co przyznano mu ostrzeżenie. Sainz tłumaczył się większym skupieniem na odzyskaniu kontroli nad autem, a ze względu na nieuzyskanie przewagi nie spotkały go poważne konsekwencje.

Przypominamy, że ostrzeżenie nie jest tym samym co reprymenda, bo nie może doprowadzić do przesunięcia w przypadku kumulacji. To w teorii łagodniejsza kara, a w praktyce jedynie pogrożenie kierowcy palcem.