Carlos Sainz może być zadowolony z podwójnego weekendu w Austrii. Hiszpan z górzystej krainy wywiózł 18 punktów dla siebie i zespołu oraz dwukrotnie dojechał do mety przed Charlsem Leclerciem. 26-latek traci już tylko dwa punkty do Monakijczyka i umocnił się na siódmej pozycji w klasyfikacji kierowców. 

Tak dobry wynik syn rajdowej legendy zawdzięcza również odwróconej strategii, dzięki której w końcówce udało mu się wyprzedzić Leclerca i Ricciardo oraz zmieścić się w 10 sekundach za Sergio Perezem, który po karach spadł za byłego kierowcę McLarena.

Pomimo tego sam Sainz przyznał, że początkowo nie miał dobrego przeczucia co do wyboru opon. 

- To był trudny wyścig, gdy pierwszy raz poczułem przyczepność twardych opon w porównaniu do pośrednich i miękkich miałem wrażenie, że to zmierza donikąd.

- Rozpoczęcie wyścigu na twardych było trochę ryzykowne, ale byłem cierpliwy i około 10-15 okrążenia powiedziałem sobie: Okej, najgorsze jest za mną, teraz muszę trzymać opony w długim stanie tak długo, jak mogę, co się udało, a ostatnie 20 okrążeń to był kawał frajdy. 

Carlos dzięki przewadze opon pod koniec wyścigu dość szybko rozprawił się z Danielem Ricciardo, ale sam podkreślał, że wyprzedzenie Australijczyka nie było tak proste, na jakie wyglądało. 

Carlos Sainz, Ferrari

- McLaren nie jest łatwym samochodem do wyprzedzenia. Jest bardzo szybki na wyjściach z zakrętów. Widziałem, jak bardzo się męczył Charles, żeby wyprzedzić Daniela.

- Trudno jest ich złapać na prostej, ale zaryzykowałem do zakrętu numer 3, ustawiłem się po wewnętrznej, dzięki czemu złapałem czyste powietrze, dobrą trakcję i udało sie go wyprzedzić w czwórce. To był dobry ruch, bo udało mi się później przejechać szybkie ostatnie okrążenie i podgonić Pereza. 

Co prawda to był bardzo dobry wyścig dla Scuderii, ale Ferrari ponownie w Austrii zaliczyło słabą czasówkę. Obaj zawodnicy stajni z Maranello odpadli w Q2, co pokazuje, że włoski konstruktor wciąż ma wiele do poprawy. 

- Walczyliśmy w tym sezonie o pole position, tutaj mamy mocne tempo wyścigowe, ale słabe kwalifikacyjne. Wcześniej mieliśmy mocne kwalifikacyjne i słabe wyścigowe, ale taka jest Formuła 1 w środku stawki. W jeden weekend możesz być super szybki w sobotę i nawet ustawić się na pole position jak Charles, a tydzień później w wyścigu dojeżdżasz P11.

- Tak to jest, musimy maksymalizować nasze szanse, zwłaszcza, że będą lepsze i gorsze tory dla nas. Musimy być spokojni i wyczekiwać naszych okazji. Mam teraz 2-3 dobre wyścigi z rzędu, dzięki czemu łapię pewność siebie z zespołem. Zrobiliśmy maksimum, dojechaliśmy na P5, mieliśmy fajny powrót i cieszę się z tego. 

Mniej zadowolony z tego wyścigu może być Leclerc. Monakijczyk cały wyścig spędził w pociągu walczącym o szóste miejsce i zaliczył kilka przygód, które mogły przedwcześnie zakończyć jego zmagania. 

- Przez cały wyścig mieliśmy mocne tempo wyścigowe, mieliśmy podobną strategię jak inne zespoły, przez co było też bardzo trudno o wyprzedzanie. Gdy miałem okazję do ataku, to atakowałem, ale nie udało się.

- W samochodzie byłem mocno wkurzony. Wiem, że manewry były dość optymistyczne, ale musiałem próbować. Nie było miejsca po zewnętrznej, ale tak jest - skomentował Leclerc. 

- Czułem, że była możliwość wyprzedzenia Daniela, zwłaszcza, że na każdym okrążeniu byłem bardzo blisko, ale zrobiliśmy zamianę, bo byliśmy na odwróconej strategii i miałem twardsze ogumienie od Carlosa.