Mika Salo postanowił wytłumaczyć swoje ostatnie słowa na temat ugody silnikowej i konsekwencji, jakie Ferrari miało ponieść w sezonie 2020.
Mówiąc o szansach Alfy Romeo w nadchodzącej kampanii, Fin nawiązał do kluczowego czynnika, czyli formy jednostek napędowych Ferrari, wspomniając jednocześnie o ograniczeniu przepływu paliwa, które miało być nałożone na włoskie silniki - także te klienckie - tylko w zeszłym roku.
Chociaż te wypowiedzi nie wywołały gigantycznego poruszenia w światku Formuły 1, to jednak nie przeszły bez żadnego echa. Ich treść całkiem dobrze pasowała do tego, co podejrzewało się w trakcie silnikowego dochodzenia, a to sugerowało, że Salo faktycznie mógł wyjawić coś tajnego.
Po kilku dniach obecny sędzia FIA postanowił odnieść się do całego zamieszania i wyjaśnić, że nie przekazał poufnych informacji.
- Zauważyłem, że komentarze, których udzieliłem kilka dni temu na Twitchu, zostały zintepretowane w mylący sposób. Chciałbym więc wyjaśnić, że nie mam żadnej wiedzy na temat porozumienia Ferrari i FIA. Rozmawialiśmy tylko o rzeczach, które pojawiały się już w mediach. To był po prostu głupi żart i koleżeńska, nieformalna rozmowa. Naprawdę nie mam pojęcia o takiej ugodzie. Gdybym miał jakąś tajemną wiedzę, nie wyjawiłbym wam jej - powiedział Mika Salo na swoim Instagramie.