Mick Schumacher postanowił skrytykować wewnętrzne działania Guenthera Steinera.
Niemiec z uwagi na swoje nazwisko i solidne występy w seriach juniorskich był bardzo mocno popychany do najwyższej kategorii wyścigowej na świecie, do której finalnie udało mu się wejść w 2021 roku w barwach Haasa. Ta przygoda nie potrwała jednak zbyt długo, gdyż po sezonie 2022 zarząd ekipy postanowił postawić na doświadczony skład kierowców, dzięki czemu szansę powrotu do F1 otrzymał Nico Hulkenberg.
Trudno jest się dziwić takiej decyzji, gdyż sam zainteresowany był bardzo podatny na popełnianie błędów, które oczywiście odbijały się na dostępnym budżecie zespołu. W jego dotychczasowych występach można oczywiście dopatrzeć się pewnych pozytywów, lecz były one na każdym kroku tuszowane przez kolejne kosztowne wpadki, które nie dawały spokojnie spać charyzmatycznemu szefowi amerykańskiej stajni.
Obecny rezerwowy Mercedesa postanowił przypomnieć o swoim istnieniu w trakcie weekendu we Włoszech. Stało się to za sprawą wywiadu udzielonego stacji Sky, podczas którego 24-latek przyznał, iż jego były pryncypał nie zapewnił mu odpowiednich warunków do rozwoju w jakże wymagającym środowisku, jakim jest formułowy światek.
- Teraz widzę, jak to powinno wyglądać - przyznał Schumacher w odniesieniu do sytuacji, która ma obecnie miejsce w obozie kierowanym przez Toto Wolffa. - Mój dwuletni epizod w F1 mi tego nie pokazał.
- Nie możesz liczyć na to, że twój kierowca będzie osiągał możliwie najlepsze wyniki, jeśli nie wspierasz go we właściwy sposób. Teraz już zrozumiałem, że ludzie nigdy nie wręczą ci kwiatów, tylko sam musisz ich sobie nazrywać. Czuję się jednak gotowy do ponownego ataku i pokazania, na co naprawdę mnie stać.
Zapytany o potencjalny powrót do regularnych startów w 2024 roku, odparł: - W tej chwili nie dzieje się zbyt dużo, ponieważ wielu kierowców posiada ważne umowy ze swoimi zespołami. Dostanie się do F1 było moim pierwszym celem. Drugi to zdobycie tytułu mistrza świata i ta kwestia jest wciąż otwarta.