Mick Schumacher zdradził, że wybór liter „MSC” jako skrótu jego nazwiska, który będziemy widzieli w trakcie każdej sesji na tabeli wyników, był wyłącznie jego decyzją.
Zeszłoroczny mistrz Formuły 2 wzbudził w wielu obserwatorach królowej motorsportu wątpliwości, spowodowane oznaczeniem, pod jakim młody Niemiec widnieje na tablicy z czasami. Wykorzystanie przez niego liter „MSC” stało się powodem do żywej dyskusji, ponieważ z identycznej kombinacji znaków korzystał w trakcie swojej kariery jego ojciec, Michael Schumacher.
Miało go to odróżnić od jego brata, Ralfa, jeżdżącego równocześnie w F1. Teraz jednak drugiego Schumachera na torze brak, stąd domniemania, czy było to potrzebne, skoro w F2 używał on „domyślnego" skrótu „SCH". Pojawiły się głosy, że jest to zabieg czysto marketingowy, za pomocą którego Formuła 1 chce jeszcze dosadniej zaznaczyć, że na grid powróciło nazwisko Schumacher w postaci syna legendarnego siedmiokrotnego mistrza świata.
- Sam chciałem skrótu „MSC", ponieważ mam z nim silną więź emocjonalną. Myślę, że wszystkim całkiem miło będzie spowrotem zobaczyć „MSC" w tabeli wyników - powiedział Mick w trakcie testów.
Schumacher junior najwyraźniej nie ma zamiarów uciekać od nawiązań do swojego ojca. Świadczą o tym podobne elementy w projekcie kasku oraz nietypowy numer startowy, czyli 47.
- Nie byłem pewny, jaki numer wziąć. Chciałem 4, potem 7, ale były zajęte. Pomyślałem wtedy, że mogę je połączyć. W pierwszej chwili rozważałem 74, ale potem zmieniłem zdanie na 47, który przypadkowo nawiązuje do zbyt wielu rzeczy, by to przeoczyć. Dodając wszystkie daty urodzenia członków mojej rodziny, dostajemy 47. Skoro chciałem i 4, i 7, dobrze jest mieć coś takiego. Niektórzy kibice uznali również, że można to tłumaczyć jako for seven, dla Michaela, co także jest bardzo miłe.