Sędziowanie w Formule 1 było przedmiotem wielu dyskusji w Chinach. Kontrowersyjne decyzje doprowadziły do paru gorzkich komentarzy ze strony przedstawicieli Astona Martina, czyli tego zespołu, który jest ostatnio często karany.
Doliczenie Fernando Alonso 10 sekund i przede wszystkim dopisanie 3 punktów karnych to sprawa, która nadal nie jest wyjaśniona. Przyznanie takiej liczby punktów z reguły jest rzeczą, którą trudno podważyć, bo robi się tak w sytuacjach niebezpiecznych i rzucających się w oczy. Ale w przypadku Hiszpana było zupełnie inaczej.
W oświadczeniu sędziów zabrakło jakiejkolwiek informacji o powodach naliczenia tylu oczek, a sama jazda zdaniem wielu była daleka od aż tak niebezpiecznej. Dodatkowo, mimo spędzenia całego weekendu w padoku w Chinach, nie udało nam się uzyskać żadnych wyjaśnień, które nie byłby jedynie bardzo negatywną opinią na temat pracy arbitrów. Sytuacji nie poprawia fakt, że w takim samym położeniu znalazł się również zespół.
Dla ekipy gorsze były natomiast inne czynniki, takie jak wpływ na postrzeganie sobotniej rywalizacji przez zawodników. Tom McCullough, dyrektor ds. osiągów Astona Martina, podczas swojego tradycyjnego spotkania z mediami przed wyścigiem podkreślił właśnie tę rzecz.
- Cała koncepcja sprintu... Dla kibiców na pewno był to dobry sprint, ekscytujący do oglądania, nawet jeśli dla nas było to trudne i spadliśmy z punktowanej pozycji w końcówce. Jeżeli chcemy mieć sprinty, w których dojdzie do twardego ścigania i zdobywania punktów dzięki niemu, to chyba nie jest odpowiednie, aby ludzie obawiali się kar i jeździli ostrożnie. Fernando i Carlos dali nam dobre, twarde ściganie, które przyjemnie się oglądało. O to tutaj chodzi.
- Też uważam [że to nie był niebezpieczny manewr na 3 punkty karne]. Byłem rozczarowany, ale ostatecznie to sędziowie podejmują decyzje i należy je szanować. Czasem jednak te kary są surowe i czuję, że ta była właśnie taka. Ale powodu nam nie podali.
Już po zakończeniu Grand Prix do dziennikarzy wyszedł Mike Krack, który również czuł się trochę pokrzywdzony. Szef stajni stanął w obronie nie tylko Alonso, ale też Strolla, którego wina dla wielu nie jest szczególnie podważalna.
- W takim tempie Fernando może mieć problemy z ukończeniem sezonu! Nie, nie powiedziano mi niczego. Lance też dostał 2 punkty karne. W tej chwili mamy ich kumulację.
- To prawda, że istnieje polityka otwartych drzwi, ale czy ona w ogóle działa... Zależy, kogo zapytasz - odparł, dopytany przez nas o zmiany, które miały usprawnić sędziowanie.
- Mieliśmy rozmowy o standardach ścigania się i ostrzejszych karach. Zgodziliśmy się na taki zabieg i to jest fakt, lecz z drugiej strony w sprincie chcemy akcji. Mieliśmy ją! Dostaliśmy twardą walkę, ale z najgorszym zakończeniem dla nas. Tylko po tym nałożono na nas karę, a przecież w trakcie 19 okrążeń chcemy oglądać właśnie taką walkę. Nawet jeżeli skończyliśmy kiepsko, to nadal wyścig był świetny. I po czymś takim spędzasz godziny z sędziami... Czujesz po prostu, że to nie jest fair.
- Może pośpimy dwie noce i spojrzymy na to inaczej. Może to nasze spojrzenie się różni. Ale widzieliśmy incydenty, gdzie ludzie wypychali się z toru i nie było tam żadnych działań. Albo Ferrari, gdzie kierowcy nie zostawili sobie miejsca. I znowu, zero akcji ze strony sędziów. A Fernando? Od razu 10 sekund.
- To interesujące, że mnie wypytujecie, bo widzę, że też macie takie odczucia. Inaczej nie byłoby tych pytań.
- Sędziowie ostro traktują ostatnio Fernando i Lance'a. W ten weekend również. Widzieliśmy to w sprincie, wcześniej w Melbourne i teraz u Lance'a. To był bardzo, bardzo szybki werdykt bez dokładnego przeanalizowania sprawy. Decyzja została podjęta naprawdę błyskawicznie, ekspresowo. No ale tak to już jest.
- To była reakcja łańcuchowa. Widzieliśmy, że Fernando przyblokował koło, czym zaskoczył nieco innych. Dobrze, że nie straciliśmy obu aut. Chciałbym, żeby ta sprawa była dokładniej przeanalizowana. Próbowaliśmy dyskutować, ale szybko obwiniono Lance'a.
- Ostatnio w Melbourne samochód z przodu dostał karę i to nawet bez kontaktu. Teraz było to auto z tyłu. W Bahrajnie obrócono Lance'a na pierwszym okrążeniu i musiał przebić się przez stawkę. Nikt nie dostał za to kary. Szczególnej konsekwencji to tu nie ma. I to jest frustrujące, ale z drugiej strony każdy jest tylko człowiekiem i próbuje spisać się jak najlepiej. Najlepszą receptą na to jest szybki bolid i odjechanie wszystkim. Max nie dostaje takich kar, więc też musimy być w takim położeniu.