Po otwarciu wyścigu F1 w Arabii Saudyjskiej można było spodziewać się kary dla Lando Norrisa, która ostatecznie nigdy nie nadeszła. Okazało się, że system nie wykazał przewinienia kierowcy.
Światła startowe zostały dziś przytrzymane dość długo, z czym nie do końca poradził sobie reprezentant McLarena, który delikatnie ruszył z miejsca przed ostatecznym sygnałem. Szybko jednak naprawił swój błąd i zatrzymał auto. Takie przygody zdarzały się już innym zawodnikom w ostatnich latach i w przypadku minimalnego poruszenia pojazdu nie wiązały się z sankcjami.
Delikatne przesunięcie auta przed zgaśnięciem świateł może pasować do tradycyjnej definicji falstartu, ale w Formule 1 istnieje pewna tolerancja na niewielki ruch bolidów na polach startowych. Wszystko mierzy transponder i to właśnie na podstawie tego urządzenia stwierdza się, czy mimo widocznego przejechania paru centymetrów doszło do przewinienia w świetle przepisów.
Regulamin Sportowy w punkcie 48.1 a) za złamanie reguł uznaje "poruszenie się przed sygnałem do startu, ale zgodnie z oceną zamontowanego w każdym samochodzie transpondera, który jest dostarczony i homologowany przez FIA".
W dokumencie sędziów nie podano szczegółów pomiaru, lecz powołano się właśnie na ten zapis.
- Artykuł 48.1 a) Regulaminu Sportowego F1 jasno stwierdza, że ocena jest dokonywana zgodnie z transponderem, który tym razem nie wykazał falstartu. Z tego powodu nie podejmowaliśmy żadnych działań - uzasadnili arbitrzy.